niedziela, 15 marca 2015

"Dworek Longbourn" prawie(!) jak w kuchni u Austen

Czytając o dylematach sercowych sióstr Bennet, o ich balach, wjazdach i leniwych popołudniach nad robótką, zapominamy o tych, którzy przygotowywali stroje na bal, pakowali kufry i rąbali drewno, by nie marznąc w salonie. Jo Baker zaprasza czytelników ponownie do dworku Longburn, ale wpuszcza nas kuchennym wejściem. Teraz, wspomniana tylko przez Austen pani Hill i dwie pokojówki będą grały pierwsze skrzypce. Pomysł przedstawienia wydarzeń znanych z "Dumy i uprzedzenia" od strony służbówki jest nawet interesujący i doskonale wpisujący się modny teraz nurt przedstawiania życia służby znany m.in z serialu BBC i naprawdę dobrej książki "Tajemnice Rutherford Park".

Chyba nikt nie zastanawiał się, kto będzie prał suknie Elżbiety, gdy ta wróci ze słynnego spaceru do chorej Jane... A tu prania, wygotowywania, cerowania jest bardzo dużo, gospodyni i pokojówki od świtu zwijają się jak w ukropie, by zrobić mydło, a potem, przygotować brudne (pamiętajmy, że higiena nie była najmocniejszą stroną kilka wieków wcześniej) ciuchy do ponownego założenia. Do tego dochodzi gotowanie z zamówionych wcześniej produktów, rabanie drewna, powożenie powozem i usługiwanie na każdy rozkaz. O ile, jak prawdopodobnie większość  czytelniczek, czytając książki Jane Austen myślałam, że chętnie usiadłabym w wytwornym saloniku na herbacie, o tyle za pranie cudzych brudów w ługu bardzo dziękuję.

Baker każdy rozdział rozpoczyna do cytatu z "Dumy i uprzedzenia" by pokazać, w którym momencie akcji jesteśmy, dla tych, którzy nie znają lub nie pamiętają książki Austen to może być za mało, bo nie zrozumie się od razu o chodzi z pastorem Collinsem i Charlottą, dlaczego w ogrodzie pojawia się i kim jest Lady Katarzyna. Zupełnie nową postacią jest James, nowy służący przyjęty do dworu trochę z potrzeby, trochę dla pokazania, że państwa Bennetów w chwili gdy większość mężczyzn jest na wojnie stać na zatrudnienie służącego. Wobec tego dlaczego James nie jest na wojnie? I dlaczego tak dziwnie patrzy na Wickhama?Szczegółowsze losy James, który okazuje się być bardzo mocno, choć nieoficjalnie połączony z rodziną Bennetów można poznać we fragmencie oderwanym od akcji stworzonej przez Austen. Świat odległej wojny  oraz kilku scen z udziałem czarnoskórych służących  nadaje historii bardziej społecznego wymiaru. Choć jest też wątek bardziej romansowy, bo tajemniczy James nie jest obojętny pokojówce Sarze, która w imię uczucia do niego jest gotowa na wiele poświęceń. 

 Nawiązania do "Dumy i uprzedzenia" wzbogacone o podstawę społeczno-historyczną mogłoby czytać się bardzo dobrze, gdyby były inaczej napisane. Autorce brakuje lekkości stylu Austen, jej proza bardziej niż w kierunku stylizowanej powieści obyczajowej, ciąży ku realizmowi. Z jednej strony rozumiem to, bo pisze o  poważnych sprawach społecznych i niełatwym życiu codziennym. Z drugiej, czytając coś, co jest reklamowane nazwiskiem Austen liczyłam na literaturę pogodniejszą, bo gdybym chciała czytać o niedolach ludu pracującego, odświeżyłabym sobie znacznie bardziej przejmujące "Germinal". Mam wrażenie, że ta książka jest pewnym eksperymentem z formą, eksperymentem, który nie do końca wie do jakiego celu zmierza. Dlatego  też trudno powieść oceniać w kategorii książek lekkich i niegłupich spod znaku Austen (nie ten styl, nie ten dowcip, nie ten zmysł obserwacji) i w kategorii powieści historycznych (za dużo niejasnych odniesień do książki Austen, spore odstępstwa w konstrukcji postaci*). Podsumowując, to jest książka która udowadnia, że aby kontynuować historię bardzo dobrze znaną (i bardzo dobrze napisana), trzeba mieć konkretny pomysł na akcję i na styl. Przejechanie się na znanym nazwisku to za mało jak na  400 stron.

Jo Baker, "Dworek Longbourn". Przeł. Agnieszka Brodzik. Wyd. Czarta strona. Poznań 2014. 

*Spoiler- Pan  Bennet, jakiego znamy z książki Austen,  nie wdałby się w romans z gosposią, a Wickham, choć ewidentnie zwichrowany, nie czyhał na cnotę dorastających dziewczynek, zaś Elżbieta była u Austen znacznie sympatyczniejszą i mniej snobistyczną panną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz