Ajay Fikry, wdowiec, księgarz, odludek prowadzący książkowy interes siłą rozpędu i wiary w literaturę, pewnego dnia znajduje wśród regałów dziecko. Podrzutek ma ze sobą list, w którym matka dziewczynki prosi, by zająć się małą, a księgarnia została wybrana nieprzypadkowo. O dziwo, samotnemu, średnio społecznemu facetowi Maja bez problemów zostaje oddana pod opiekę (takie rzeczy tylko w amerykańskich książkach). Maja dorasta wśród książek, sprawiając, że jej przybrany ojciec powolutku wraca do życia i ludzi. Drugą ważną kobieta w tej powieści okazuje się Amelia, przedstawicielka wydawnictwa, która pewnego dnia dociera do księgarni. Zanim bohater zorientuje się, że to nie była taka sobie kobieta minie trochę czasu, ale na szczęście akacja toczy się w tej powieści wartko i na niecałych 300 stronach możemy prześledzić prawie 20 lat życia bohaterów. To tempo oceniam na duży plus, czytelnik zatrzymuje się tylko przy okazji ważnych wydarzeń z życia rodziny (nie spoleruję-od początku wiadomo, że staną się rodziną), nie zajmuje się schodzeniem na śniadaniem i myciem naczyń po kolacji. To jest wielki pozytyw! Negatyw? Kolega Mai oceniając jej konkursowe opowiadanie (dziewczyna wychowana wśród książek ma wyraźne ciągoty literackie)twierdzi, że dialogi drętwe, a czas teraźniejszy bezsensowny. Dialogi w książce nie są złe, ale czas teraźniejszy, w którym pisana jest cała powieść rzeczywiście pretensjonalny i niczego nie wnosi.
Kolejna książka o książkach, bo każdy rozdział rozpoczyna się od kilku zdań Ajay'a na temat wybranego utworu literackiego, który bohater recenzuje z myślą o Mai. Dlaczego zapisuje, a nie powie osobiście? I co z całą historią ma wspólnego pierwsze wydanie Poe? Jest w tej książce trochę smutku, trochę choroby, trochę ludzkiej niegodziwości, ale jest też spora dawka nadziei, że jest po co i dla kogo żyć. Nie jest to wielka proza, raczej czytadło ze sprawnie biegnącą akcją i bohaterami, którzy mogą wzbudzać sympatię, choć jak na postaci z czytadła są bardziej pragmatyczni niż romantyczni. Zevin w krótkim ustępie mierzy się też z jednym z problemów teorii literatury (a może ja się bawię w nadinterpretację?) Amelia, czuje się oszukana, bo wspomnienia starego wdowca, którymi się zachwyciła, w rzeczywistości napisała nie opierając się na faktach nie aż tak leciwa kobieta. Z czego wynika złość na autora, który przecież jest zawodowym opowiadaczem nieprawdy? Czy nie po to czytamy, by świadomie dać się oszukiwać? Czy podpisywana przez nas za każdym razem gdy otwieramy książkę umowa złej wiary, w której zobowiązujemy się ufać fikcji i przeżywać dzieje postaci, które nie istnieją nie jest tym, co nas ciągnie do beletrystyki?
Autorka przedstawia kilka dość interesujących postaci drugoplanowych, choćby policjanta,który zaczyna czerpać przyjemność z literatury i z obcowania z ludźmi o podobnych zainteresowaniach- kolejna książka, która przekonuje, że literatura łączy. Ale jest jeszcze morał (bo książka musi mieć morał), że poza książkami jest jeszcze kilka innych ważnych spraw. Nie sposób się z tym nie zgodzić.
Gabrielle Zevin , "Między książkami". Przeł. Łukasz Witczak.Wydawnictwo W.A.B. Warszawa 2014.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz