niedziela, 19 kwietnia 2015

"Eliza". Niepokorne i trochę bezideowe

Kraków końca XIX wieku, tu splatają się losy trzech niepokornych. Choć tytuł tomu wskazuje, że główną bohaterką jest Eliza Pohorecka, przybywająca z Kongresówki do Galicji by studiować farmację, równie istotne co jej losy stają się dzieje Judyty Schraiber. Żydówka z Kazimierza opuszcza rodzinny, tradycyjny dom i ucieka przed aranżowanym małżeństwem by spełnić marzenia o artystycznym życiu z ukochanym malarzem, Hellerem. Los okazuje się jednak dla kobiet mniej łaskawy. Eliza już w pociągu zostaje świadkiem morderstwa, a potem zaczyna jej deptać po piętach złodziejska szajka, na farmacji wciąż spotyka się z niechęcią profesorów, niezdolnych pojąć, że dziewczyna może chcieć się uczyć (są na szczęście chlubne wyjątki). Dodatkowo głowę studentki coraz bardziej zajmuje Anton, nie dość, że policjant, to jeszcze pół Austriak,a przecież Polce wstyd się z takim pokazać... Judyta, jak się łatwo domyślić, zamiast żyć szczęśliwie z malarzem, zostaje pozostawiona sama sobie, choć czarny cień Hellera będzie ją jeszcze długo prześladować. Po wielu perturbacjach  zaczyna naukę malarstwa w klasztorze, a potem kontynuuje między innymi pod okiem Stacha Wyspiańskiego i  profesora Jacka Malczewskiego... W powieści pojawia się jeszcze jedna niepokorna- Klara Strojnowska, studentka literatury, drażniąca swego konserwatywnego ojca postępowymi poglądami o emancypacji i równości.

 Autorka przyciąga do swej powieści młodopolskim Krakowem, choć jeśli mam być szczera tego dekadenckiego modernizmu jest dość mało- miałam nadzieję na szerszy rys i coś więcej niż tylko Zapolską w Teatrze Miejskim. Co prawda czas akcji, rok 1895, to dopiero początek tworzenia się krakowskiej bohemy, więc jest nadzieja na jakiś barwniejszy ciąg dalszy- niedługo powstanie Zielony Balonik:)W książce najbardziej zainteresował mnie wątek kryminalny, bo mało jest opowieści o szemranym Krakowie-szemrana bywa Łódź, Warszawa, Wrocław... Kraków jest na to zbyt elegancki-a tu dało się wyczuć klimat zakazanych terenów- bardzo lekki, ale jednak ciekawy.  Staranny język powieści sprawia, że o losach niepokornych czyta się dobrze, potoczyście, choć muszę przyznać, że nie zapałałam sympatią do bohaterek. Mimo swej niepokorności, momentami wydawały mi się po prostu głupie, a ich postępowość zbyt szybko topniała w blasku męskich oczu. Autorka tworząc swoje postacie może czerpać z wspaniałego zbioru młodopolskich, zbuntowanych bohaterek, o których pisali Reymont, Zapolska i inni-sama jestem po lekturze "Komediantki" i przyznaję, że  książka napisana ponad sto lat temu okazała się bardziej przejmująca niż ta współczesna. Losy niespełnionej malarki Judyty przewodzą na myśl szaloną Julkę z dramatu Kisielewskiego "W sieci"-tam też był bunt, wielka miłość i wielkie nieszczęście, i tamte emocje były dla mnie bardziej żywe, bardziej przejmujące. U  Agnieszki Wojdowicz Judyta musi przeciwstawić się nie tylko tym, którzy uważają, że sztuka to coś  nie dla kobiety, ale przede wszystkim wyrwać się z tradycji swojego domu i swojej wiary,co jest trudniejsze niż początkowo przypuszczała. Jest kobietą występującą przeciw tradycji i kroczącą ku swoim marzeniom, a jednak nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że jest bezideowa (taka bohaterka bez dogmatu;)! Że emocje, które nią tragają, doprowadzają do ucieczki z domu i próby samobójczej, są tylko prowadzonymi po omacku działaniami egzaltowanej panny, może jeszcze dorośnie? W kolejnym tomie tytułową i mam nadzieję też pierwszoplanową bohaterką będzie Klara- dość, zdaje mi się charakterna i może nieco bardziej wierna swoim przekonaniom niż jej koleżanki. Poczekamy, przeczytamy!

Agnieszka Wojdowicz. "Eliza. Niepokorne". Wyd. Nasza Księgarnia. Warszawa 2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz