Paul, jego żona Clarie, brat Serge i bratowa Babette spotykają się na eleganckiej kolacji. Podczas wielodaniowego posiłku w niezwykle snobistycznej restauracji w Amsterdamie obie pary mają omówić sprawy swoich dzieci.Niby normalne spotkanie, niby codzienne problemy, niby nuda. Niby narrator powieści, Paul, jest zwykłym misiowatym mężem i ojcem nastolatka, niby jego syn nie różni się od innych młodych ludzi. Niby to lekka książka. Bardzo dużo w "Kolacji" tego "niby"... Ogólny zarys pierwszych scen przewodził mi na myśl "Rzeź" Polańskiego, nakręconą na podstawie sztuki Yasminy Rezy "Bóg mordu"-tam też dwie pary spotykają się by rozwiązać konflikt synów-kto widział, wie co z tego wynika. Jednak w filmie każda postać jest równorzędna, ma swoje racje, odsłania emocje, u Kocha pierwsze skrzypce gra ewidentnie narrator i to z jego punktu widzenia patrzymy na pozostałych, siłą rzeczy drugoplanowych, bohaterów (choć i oni, a także epizodyczny kelner, mają swoją solidną konstrukcję).
Gdy kolejne danie wjeżdżają na stół, Paul zaczyna sięgać pamięcią do z pozoru błahych zdarzeń z życia swojej rodziny. Ten z początku misiowaty i zwyczajny facet, który w lekko ironiczny sposób komentuje rzeczywistość, nagle zaczyna się jawić czytelnikom jako mężczyzna pełen komplikacji, niepotrafiący panować nad emocjami i agresją. Problemy dzieci obu par również nie są błahe- chłopcy brali udział w czymś, co w zależności od sposobu patrzenia, można nazwać morderstwem lub wypadkiem, a ofiarą tego wydarzenia była bezdomna kobieta. Do tego dochodzi jeszcze kariera polityczna Serge'a, który ma nadzieję na stanowisko premiera Holandii. Czy można głosić poglądy o bezpiecznym państwie i mieć syna wandala?Kto jest winien takiemu zachowaniu?Czy agresję można dziedziczyć?
Koch w swojej powieści nie zadaje łatwych pytań i nie daje odpowiedzi. W tej z pozoru lekkiej książce, napasanej bardzo żywym językiem, pojawiają się tak kwestie polityczne, jak i moralne i obyczajowe, choćby kara śmierci czy adopcja. Nie ma tu umoralniania i opowiadania się po jedynie słusznej stronie, jest bardzo dużo znaków zapytania i wątpliwości, które stanowią wspólny mianownik wszystkich bohaterów. Najciekawsza w całej książce jest kreacja głównego bohatera i to w jaki sposób autor po kolei, strona po stronie, scena po scenie i danie po daniu pokazuje jego złożoną osobowość. Kilka scen z jego udziałem jest komicznych, a kilka takich, że usta wykrzywiają się w zupełnie innym grymasie. Bo to jest książka, która daje do myślenia i robi wrażenie. Choć czyta się szybko, wciąga czytelnika w świat niezbyt przyjazny i mało bezpieczny (trudno się dziwić: to rzeczywistość naszych czasów). Jednak historia jest tak dobrze napisana, że mimo sprzecznych uczuć, książki nie chce się odłożyć, póki się jej nie skończy. Choć jak się można spodziewać, zakończenie tylko na niby rozwiąże problemy bohaterów.
Herman Koch, "Kolacja". Przeł. Jadwiga Jędryas. Wyd. Media Rodzina. Poznań 2013.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz