Nazywa się Bond. James Bond. I od ponad 50 lat na szklanym ekranie ratuje świat i uwodzi kobiety. Do kina przeszedł z książki i wyszło mu to na dobre, bo przestał być średnią postacią literacką, a stał się wielkim idolem popkultury. O Agencie Jej Królewskiej Mości wielokrotnie
wypowiadali się socjologowie, filmoznawcy, a Umberto Eco poświęci mu
cały rozdział w książce o Supermanie. O sile oddziaływania 007 świadczy fakt licznych parodii jego przygód oraz szereg reklamowych, filmowych i literackich działań, inspirowanych jego osobą i
wyczynami. Do kin wchodzi 24 film o Jamesie
Bondzie, a 5 października świat świętował 53. rocznicę premiery pierwszego
filmu „Doktor No”. I tak od pół wieku trwa ten najdłuższy serial w
dziejach kina, a kolejne pokolenia zastanawiają się nad fenomenem
szpiega, stworzonego przez Iana Fleminga, którego kino uczyniło
wiecznym.
Bondów było kilku – zmieniający się agent obrazował zmieniający się świat. Śledząc kolejne niewiarygodne przygody 007, patrzymy na
zmieniające się samochody, modę, muzykę i obyczajowość.Agent musi mieć
to, co najlepsze: najlepszy samochód, zegarek, garnitur. Producenci
serii, rodzina Broccolich, zadbali aby wszystko, co pokazywane na
ekranie było z najwyższej półki. We współczesnych filmach o Bondzie
nagromadzenie gadżetów jest ogromne, a wszyscy którzy płacą słone
pieniądze, by to właśnie ich produkt mignął w filmie o agencie z MI6
wiedzą, że taka inwestycja na pewno się zwróci – marki zegarków,
samochodów i alkoholi stają się równie kultowe co bohater. Tak samo jest
z modą – styl ubierania szpiega, a zwłaszcza jego dziewczyn, bywa
odzwierciedleniem panujących trendów. Kilka kreacji, w tym słynny
kostium kąpielowy Ursuli Andress z „Doktora No”, zapisało się w historii
mody i stylu.
Bondy nie istnieją bez muzyki.
Motyw serii jest jednym z najlepiej rozpoznawalnych fragmentów muzyki
filmowej, a piosenki promujące (lub zamykające film) stawały się (także oskarowymi) hitami.
Trudno by było inaczej, skoro wykonywały je największe gwiazdy między
innymi Louis Armstrong, Tom Jones, Nancy Sinatra, Paul McCartney, Adele czy
Shirley Bassey, która śpiewała najwięcej bondowskich piosenek, w tym
moją ulubioną „Diamonds are forever”. Piosenka z Bonda w ciągu kilku
minut pokazuje stan świata i kultury w momencie premiery; były więc
piosenki jazzowe, w latach osiemdziesiątych utwór do Bonda nagrały
zespoły Durana Duran i A-Ha.Najsłynniejszą piosenką serii
pozostaje „Goldeneye” Tiny Turner, której już początkowe takty dają
się w mig rozpoznać i dziw bierze, że poznajemy ją już od dwudziestu lat. Bond, będący na czasie z techniką, nie oprał się
elektronicznym brzmieniom zmieniającym głos Madonny, artystki, która nie
tylko zaśpiewała, ale i zagrała w filmie. Cóż, zostać dziewczyną to
naprawdę coś! Chociaż wiadomo, że kryteria doboru aktorek do tych ról
nie zawsze są kryteriami stricte aktorskimi należy przyznać, że wokół
dziewczyn Bonda wciąż toczą się ogólnoświatowe dyskusje. Do tego grona
należy Diana Rigg (znana z popularnego serialu „Rewolwer i melonik”),
Jane Seymour, Grace Jones i Kim Basinger (grała w pozakanonicznym „Nigdy
nie mów nigdy”).
Tak samo jak dziewczyn, tak i przeciwników Bond miał wielu,
a wśród nich przynajmniej kilkanaście czarnych charakterów to role
świetnych aktorów, bo z Bondem walczyli Telly Savalas, Christoper Lee,
Christoper Walken, Sean Bean, Jonahtan Pryce, przerażający Javier Bardem i pozakanoniczny Klaus
Maria Brandauer. Jeden raz przeciwnikiem Bonda była kobieta-
Electra King, uznana przy okazji przez bondomanów za najbardziej
intrygującą z pojawiających się obok agenta przedstawicielek płci
pięknej, w tej roli Sophie Marceau.
Jestem absolutną fanką serii i nie mogę się zdecydować który Bond najlepszy. Na nowego zawsze czekam z ciekawością, a do starych wracam z sentymentem.
OdpowiedzUsuńTaki widz to skarb dla agenta, dla którego "świat to za mało" :)
Usuń