niedziela, 15 listopada 2015

"Chłopcy" i pewien mężczyzna

Po "Chłopców" sięgnęłam przez faceta. Z sentymentu robi się różne rzeczy. Co prawda nie jestem fanką filmowej twórczości Saramonowicza (którego wylaszczone zdjęcie na tylnej stronie okładki doskonale koresponduje z tytułem powieści), ale warto dać się zaskoczyć. Dla niego. I co? On mnie nie zawiódł, "Chłopcy" trochę tak, bo  to jest rewelacyjnie przeczytany audiobuk, ale znacznie mniej rewelacyjna książka. Powieść, którą można streścić znanym twierdzeniem, że mężczyzna dojrzewa do siódmego roku życia, a potem już tylko rośnie.

Tytułowi chłopcy to czterdziestoletni Jakub (który zdążył zrobić dwie najważniejsze rzeczy dla mężczyzny w jego wieku: ożenić się i rozwieść) oraz jego jedenastoletni syn Mateusz. Widzą ten sam świat i próbują go przetrawiać.Z tym że Matuszowi wychodzi to lepiej niż Kubie. Oczywiście można się dziwić, że jedenastolatek używa słów typu zindywidualizowane podejście i klangor, ale nie czepiajmy się. Mati naprawę próbuje pojąć o co chodzi w życiu. Ma najlepszego przyjaciela i chce być taki, jak jego tata. Jednak kolejne wydarzenia sprawiają, że staje się wobec ojca bardziej krytyczny-to nieuchronny znak procesu dorastania, a takim samym znakiem w przypadku Jakuba jest dostrzeżenie w swoim życiu kalek postępowania własnego ojca. Kuba to neurochirurg,więc ktoś, kto panuje nad życiem, z drugiej strony jednak ktoś, kto tego życia nie ma sobie. Pustak, którego uruchamia tylko jedna wajcha. Smutny to obraz czasów, bo trudno odmówić autorowi  daru obserwacji. Smutni bohaterowie, choć często mówiący dowcipnie. Smutne  dzieci, które zbyt szybko muszą zajmować się dorosłymi problemami oraz beznadziejni dorośli, bardziej zagubieni niż dzieci. Pomysłem na życie Kuby jest wikłanie się w romanse z matkami szkolnych kolegów syna, chociaż "romanse" to nie jest dobre słowo, bo zakłada jakieś emocje, a tu ich brak. I tak przewalające się przez łoża, kanapy i kozetki kobiety wypełniają dni i noce bohatera. Nie będę mówić, że obrazy pań (eko-wariatka, nienasycona i nietrzeźwa histeryczka, urocza nauczycielka przyrody) nie spodobają się kobietom, ale takie prawo karykatury. W pewnym momencie w bohater zaczyna... dorastać. Nie wiem, czy wierzę Kubie, który nagle postanawia dojść do tego, dlaczego rozwalił sobie życie i chce je naprawić. Nie od dziś wiadomo, że łatwiej zniszczyć, niż poskładać. To jest książka o tym, że nie można przez całe życie być motylem przelatującym z kwiatka na kwiatek. Nie można, bo to na dłuższą metę męczące i nużące. Na końcu powieści mamy wyhamowanie i uspokojenie; czy Kuba dorośnie? Dobrze by było, choć nie powiem, żeby przejęła się losami Kuby do tego stopnia by mu kibicować. Ale sprawa jest otwarta.

Saramonowicz świetnie czuje się w dialogu i monologu, opisów prawie nie ma. Akcja toczy się w wypowiedzianych lub wewnętrznych monologach Kuby i Matiego, i scenach, w których autor jest bardziej scenarzystą niż pisarzem; szybko naszkicowana scena, wypełniona wypowiedzą bohatera. Przy samodzielnym czytaniu może niezbyt porywające, ale uzupełnione głosem lektora-niezłe. W audiobuku wychodzą na pierwszy plan powtórzenia, nawiązania, cytaty, ta warstwa tekstu, która przy cichym i samodzielnym przedzieraniu się przez plankton wulgaryzmów, może umknąć. Nagromadzenie słów powszechnie uważanych za wulgarne ma pewne humorystyczne uzasadnienie, co nie zmienia faktu, że przy takim ich zatrzęsieniu trzeba mieć dobrą wolę, by oddzielić humorystyczne ziarno od bluzgających plew.Nic nie poradzę na to, że wulgaryzmy przeszkadzają mi w lekturze, zwłaszcza gdy nie podnoszą emocji wypowiedzi, tylko są niewiele wnoszącą składową stylu.

I teraz pean z cyklu:Panie Krzysztofie, kocham Pana! Powiedzieć, że "Chłopcy" są przeczytani fantastycznie, to za mało. To jest rewelacyjnie zagrana książka. Przeżycia Matiego: jego rozterki, wściekłość, ból, strach i złamane serce; świata wewnętrznych i zewnętrznych doznań Kuby- wszystko wygrane mistrzowsko. Gosztyła po raz kolejny udowadnia swoją lektorską i aktorską klasę, a wypowiadane takim głosem przekleństwa aż tak nie drażnią. Dla Gosztyły wysłuchałam marnej powieści Musso, "Chłopców" też wysłuchałam do końca tylko dzięki jego interpretacji. To na pewno najlepiej przeczytany audiobuk tego roku, jednak sama książka mnie nie zachwyciła. Jak na powieść jest za bardzo scenariuszowa i szkicowa, jak na scenariusz-zbyt przegadana. Powieść zyskuje w słuchaniu, bo dzięki interpretacji Gosztyły bywa bardziej dramatyczna albo bardziej zabawna i zjadliwa. Może teksty Saramonowicza mają w siebie wpisaną potrzebę aktorskiej interpretacji? Margines na grę i dopełnienie głosem? Potencjał wypowiedzi? Na koniec jeszcze jedna uwaga: trochę przeraża wizja  współczesnej męskości, którą prezentuje autor:  facetów wiecznie niedorosłych, bojących się odpowiedzialności, egotycznych i powtarzających błędy, których tak bardzo chcieli  uniknąć. Z jednej strony widzi się w tej książce pewne, momentami przerysowane, odbicie rzeczywistości, z drugiej bardzo chce się by była to tylko fikcja literacka.

Andrzej Saramonowicz, "Chłopcy". Wyd. Wielka Litera. Warszawa 2015. Czyta Krzysztof Gosztyła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz