W listopadzie czytajmy poezję! |
Listopad jest miesiącem poetyckim. W Poznaniu bardzo poetyckim, bo od wielu lat odbywają się wtedy literackie spotkania,wieczory i ranki. I można zobaczyć prawdziwego poetę! Jednakowoż spotkanie z prawdziwym poetą może do niego zrazić, bo wszelkiego rodzaju "spotkania z ciekawym człowiekiem" są tylko wtedy interesujące, gdy człowiek, bez względu na profesję czy powołanie, jest ciekawy. W moim zacnym liceum w poetyckim listopadzie też odbywały się lekcje z poetami. Niestety, mogliśmy liczyć tylko na odwiedziny tych, którzy jeszcze żyją i nie mają setek innych spotkań autorskich... Naszej klasie trafił się poeta nikomu nieznany.Sytuacja jak z Gombrowicza, bo miał zachwycać, a nie zachwycał. Wiersze nie robiły żadnego wrażenia, a to (zwłaszcza w przypadku poezji!), źle. Pan Poeta (na którym też jego wiersze nie robiły wrażenia) z obojętną miną czekał na pytania, a my jakoś się nie garnęliśmy do rozmowy. Gdy polonistka powiedziała, że czas już kończyć, wszyscy byli bardzo zadowoleni. Moje finalne pytanie (z którego byłam bardzo dumna, bo odkrywałam wtedy Bursę) "czy dobrze jest być poetą", uzyskało odpowiedź "'czasem dobrze, a czasem nie". Pewnie górnik, nauczyciel czy bibliotekarz powiedziałby to samo (ale od poety oczekuje się jednak nieco większej sprawności językowej). Po tym spotkaniu byłam pewna, że najlepszymi poetami są poeci martwi, bo żadne ewentualne spotkanie nie będzie w stanie zniszczyć ich wizerunku w mojej wyobraźni.
Listopad jest świetnym miesiącem żeby się spoecić. Długie wieczory, ciemno na dworze, "sucha w ogrodzie zaszeleści grusza/I puszczyk z jękiem w okno załopoce"... można sobie pozwolić na romantyczną niepewność, młodopolskie melancholie, Asnyki erotyki i bajery Tetmajery bez przerwy... Można wrócić do poezji, która dzisiaj, w erze krótkich komunikatów, szybkiej wymiany bardzo konkretnych informacji, wnosi coś nowego i potrzebnego - trochę oddechu, trochę siły, nowe (albo odkrywane na nowo) wrażenia. Poetycka zaduma, zachwyt, czasem uśmiech (bo kto powiedział, że poezja musi być ciężka i refleksyjna? atrakcyjny Kazimierz W przekonuje, że dobra poezja nie musi być smutna). Praca nad sobą przez czytanie tego samego wiersza w rożnych momentach życia, sprawdzanie samego siebie, czy więcej zrozumiałam, przeżyłam, doceniłam... Czytanie czysto biblioterapeutyczne dla ukojenia nerwów, uspokojenia nadwyrężonego serca, powrotu do widzenia świata z odpowiedniego dystansu.
I gdy znajdzie się TEN wiersz, zawsze dwa te same spostrzeżenia: czemu ja tego nie napisałam!? I drugie: moje emocje, wzloty, upadki nastrojów, nie są niczym wyjątkowym (wszyscy mamy skłonność do widzenia wydarzeń ze swojego życia jako tych niepowtarzalnych, które dają nam prawdo do pławienia się w szczęściu/nieszczęściu, którego nigdy przedtem nikt nie doświadczył). A tu proszę-skoro ktoś dwieście lat temu miał podobne rozterki, to nie są one niczym niespotykanym. Czytanie poezji uwzniośla, ale też sprowadza na ziemię. Pokazuje inny środek wyrazu, przecież "z tęsknoty pisze się wiersze-z bolesnej", więc czyjś talent potrafi pewne emocje, wydarzenie, chwile przetworzyć dla siebie i innych (tych, którym poskąpiono poetyckiego talentu, ale dano "czucie i wiarę"). Warto się spoecić, usłyszeć słowa i pojęcia, których w codziennym języku nie używamy, bo otwierają za wiele znaczeń i sprowadzają na manowce wyobraźni, zamiast kazać nam dreptać ubitymi, wciąż tymi samymi, ścieżkami. I jeszcze jedno: żeby przeczytać i przeżyć wiersz, trzeba się zatrzymać, a momenty zatrzymania to coś, co jest koniecznie potrzebne Nie tylko w listopadzie.
I gdy znajdzie się TEN wiersz, zawsze dwa te same spostrzeżenia: czemu ja tego nie napisałam!? I drugie: moje emocje, wzloty, upadki nastrojów, nie są niczym wyjątkowym (wszyscy mamy skłonność do widzenia wydarzeń ze swojego życia jako tych niepowtarzalnych, które dają nam prawdo do pławienia się w szczęściu/nieszczęściu, którego nigdy przedtem nikt nie doświadczył). A tu proszę-skoro ktoś dwieście lat temu miał podobne rozterki, to nie są one niczym niespotykanym. Czytanie poezji uwzniośla, ale też sprowadza na ziemię. Pokazuje inny środek wyrazu, przecież "z tęsknoty pisze się wiersze-z bolesnej", więc czyjś talent potrafi pewne emocje, wydarzenie, chwile przetworzyć dla siebie i innych (tych, którym poskąpiono poetyckiego talentu, ale dano "czucie i wiarę"). Warto się spoecić, usłyszeć słowa i pojęcia, których w codziennym języku nie używamy, bo otwierają za wiele znaczeń i sprowadzają na manowce wyobraźni, zamiast kazać nam dreptać ubitymi, wciąż tymi samymi, ścieżkami. I jeszcze jedno: żeby przeczytać i przeżyć wiersz, trzeba się zatrzymać, a momenty zatrzymania to coś, co jest koniecznie potrzebne Nie tylko w listopadzie.
Uff, już myślałam, że spocić się mamy, ulegając wszechobecnej modzie na bieganie ;) listopad+poezja to nie końca szczęśliwe połączenie. Miesiąc to depresyjny, a i w poezji takich klimatów nie brakuje ;) na szczęście wesołe wierszyki są też! :)
OdpowiedzUsuńBieganie tylko między regałami!;) Mnie listopad pasuje do poezji, bo jak się chcę zdołować-nie ma problemu, jak podnieść na duchu-też się da. Każdemu wg potrzeb:)
Usuń