niedziela, 7 lutego 2016

"Tajemnica domu Helclów" , a w Krakowie niekoniecznie na Brackiej


Znajomy Krakus powiedział kiedyś, że nawet gdy bardzo się spieszy, idąc przez Rynek zwalnia, bo kto to widział, żeby się spieszyć w Krakowie?! Taki jest Kraków. I taki był (bo, jak zauważa Szymiczkowa: "w Krakowie "sto lat temu” znaczyło tyleż, co „wczoraj przed południem"). Dom Helclów to dom spokojnej starości, w którym dochodzi do zniknięć pensjonariuszy. A że akurat wpadła tam z wizytą filantropijną profesorowa  Zofia Szczupaczyńska, tajemnica zrobi się jeszcze bardziej tajemnicza i wymaga rozwikłania. Ale kariera męża, ani dom Szczupaczyńskich wcale na tym nie ucierpią (bo cnotą krakowskiej żony jest zadbanie o rytm posiłków!). Profesorowa Szczupaczyńska jest wcieleniem cnót krakowskiej pani domu (pochodzi z Przemyśla, ale o tym cicho sza), choć jest też świadoma, że cnota polega na tym, by innym nie dawać powodów do plotek. Stoi murem za swoim mężem naukowcem, dba o dom, obiady i rozwój towarzyski, bo bycie profesorostwem zobowiązuje. Jednak  zagadka zniknięcia  mieszkanek domu Helclów wytrąca Zofię z rutyny. Zajęta utrzymywaniem stałego porządku świata, w którym przed 1 listopada dekoruje się groby, a na świeta szykuje kwestę, wkracza w świat niedostępny pani dobrego domu- świat krzywoprzysięstwa, bigamii, tajemnic ukrytych poza miastem. Zaczytana w opowiadaniach Poe’go kobieta zaczyna swoje prywatne śledztwo- pod pozorem charytatywnych zbiórek odwiedza dom, w którym giną kolejne pensjonariuszki.  I wykorzystując swoje kontakty i pomysły, sprawę rozwikła! A mowa końcowa  godna jest  samego Herkulesa Poirot (choć  z drugiej strony, plotki, spytki i intuicja pozwalają widzieć w  Szczupaczyńskiej krakowską  wersję panny Marple) .

Różne są opinie o tej książce:jedni się z zachwycają formą, niektórzy zarzucają autorom przynudzanie, zbyt szczegółowe opisy i intrygę, która nie wbija w fotel. Dla mnie to bardzo udany eksperyment i książka, którą czyta się płynnie, potoczyście i ze sporą przyjemnością. Bo choć to kryminał, nie o  samą intrygę chodzi- historia znikających pensjonariuszek  jest pretekstem do  stylowej rekonstrukcji świata, a że świat Krakowa  to sam styl, jest co rekonstruować. Topografia miasta to jedno, ale odtworzenie tego, czym żyła społeczność grodu Kraka w 1893 roku, jakiego wina na cholerę się domagała, czyimi skandalami żyła (okropna żona Matejki i zabójstwo matki Bałuckiego) to już wyższa szkoła jazdy, która pozwala czytelnikowi cieszyć się nie tyle szkicem, co fotografią Krakowa.  Fotografią z literacko-skojarzeniowym filtrem. Klimat z "Z biegiem lat, z biegiem dni"...Za to właśnie lubię kryminały retro: nie tylko za rzucenie kilku nazw ulic, ale przede wszystkim za tworzenie atmosfery, która jest wypadkową literackich aluzji i konwencji.  Z  takich właśnie skojarzeń jest ułożony biogram "autorki" Maryli Szymiczkowej- królowej pischingera,  gwiazdy Piwnicy Pod Baranami i wdowy po prenumeratorze „Przekroju”, czyli sto procent Krakowa w Krakusce. I nieodrodnie krakowskim pastiszem jest ”Tajemnica domu Helclów”. Dehnel z Tarczyńskim stworzyli powieść, w której co rusz mrugają do czytelnika.... A to postacią Fikalskiego, żywcem wyciętego z „Domu otwartego” Michała Bałuckiego, a to pomysłem profesorowej by malować biały kwadrat na białym tle, a to opisem pogrzebu Matejki i otwarcia teatru, a to wreszcie Tadeuszem Żeleńskim jako bohaterem drugoplanowym. A do tego książka jest wydana przez krakowski Znak i opatrzona rekomendacją Michała Rusinka z Uniwersytetu Jagiellońskiego (sekretarza pochodzącej spod Poznania noblistki).

 Autorzy (i poddani konwencji czytelnicy) moszczą się wygodnie w krakowskości  opowieści o proszonych  obiadach, rodzinnych niesnaskach, wieściach z "Czasu", plotkach wymienianych półgębkiem i szukaniu służącej, która wie, że frędzle dywanu czesze się widelcem. Kraków dostał swoją szemraną historię, która mu się należała (o braku retrozbrodni pod Wawelem pisałam przy okazji "Elizy" ).  Tempo narracji jest po krakowsku nieśpieszne (bo po co gnać?), język dopracowany, z kilkoma wyjątkowo udanymi  sformułowaniami  („on był przygłuchy, ona przygłupia”). Dla mnie lektura warta przeczytania! I przedyskutowania przy podwieczorku. Mam ochotę na pischingera!

  Jacek Dehnel i Piotr Tarczyński (Maryla Szymiczkowa), "Tajemnica domu Helclów". Wyd. Znak. Kraków 2015.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz