środa, 4 stycznia 2017

"Planeta woda" trzy gatunki Fandorina

Pamiętam, że w marcu 2015 dostałam do mojej ulubionej Czytaczki-Tłumaczki wiadomość, że będzie nowy Fandorin! I to jeszcze z polskim epizodem. Warto było czekać, choć po skończonej lekturze zrobiło mi się smutno, bo ile jeszcze plam w biografii zostało Akuninowi do wypełnienia? 
Trzy historie zawarte w tomie "Planeta woda" to właśnie wypełnienie białych plam w biografii Fandorina; podobnie jak w przypadku "Nefrytowego różańca" (i całej serii) Akunin znów bawi się gatunkami. Najdłuższa historia, a nawet mini-powieść, tytułowa "Planeta woda" to kryminał technokratyczny, którego akcja kręci się wokół szalonego pomysłu zbudowania świata pod wodą. Fandorin, udając konstruktora, przedostaje się do podwodnego świata szalonego naukowca, który chce wywołać międzynarodową wojnę.Wielokrotnie Fandorin był porównywany do Jamesa Bonda i tu też trudno się oprzeć temu porównaniu- podwodne światy i szaleńcy-"Doktor No" i "Szpieg, który mnie kochał".  A do tego sanatorium, z którego giną dziewczynki. Kalka, klisza? Może. Czyta się doskonale! 
Dwa kolejne opowiadania to inne kryminalne bajki- w "Samotnym żaglu" Fandorin musi odnaleźć zabójcę swej ukochanej sprzed lat, przeoryszy monastyru. W tym kryminale sentymentalnym detektyw rusza w głąb Rosji, gdzie nie sięga żadna władza, jednak znacznie trudniejsze niż zdobycie posłuchu u tamtejszych policjantów okazuje się spotkanie z przeszłością. Sentymenty, wspomnienia, myśli o przegranej szansie na szczęście... i taki bywa nasz Erast. Przy czym wcale nie przeszkadza mu to w skakaniu po wężowisku, wygrażaniu rewolwerem i pozbawianiu przytomności zakonnic.  
Ostatnia opowieść, kryminał absurdalny "Dokąd płyniemy?" toczy się u nas, w Galicji. Erast robi sobie urlop od swej żony aktorzycy i poszukuje znanego przestępcy o wdzięcznej ksywie Cukiereczek. Ścigając go (nie ma tu typowej zagadki kryminalnej, od razu wiadomo, kto zabił) trafia do krakowskiej restauracji, w której  pan o zawodzie rewolucjonista z pewnym Gruzinem dumają nad przyszłością świata. Opowieść rzeczywiście absurdalna, więc jej polskie usytuowanie pasuje jak ulał;) Choć trzeba oddać Fandorinowi, że reprezentuje bliską nam politykę historyczną: odpowiadając żonie na zarzut, że Polacy nie lubią Rosjan, a w "polskim syczeniu jest coś złowieszczego" mówi: " Niby za co maja nas lubić?(...) Był sobie kraj Polska. My go-go zagarnęliśmy i i zamieniliśmy na jakiś bezosobowy Kraj Nadwiślański". 

Akunin miał przestać pisać o Fandorinie już po "Diamentowej karocy", na szczęście nie jest tak konsekwentny jak jego sztandarowy bohater. Po "Czarnym mieście" możliwe są tylko opowiadania z przeszłości (a nie mówiłam?!), ale mogą być i  z przeszłości, bo przygody Erasta Pietrowicza Fandorina są świetnie napisane, pełne nawiązań i doskonale tworzonego klimatu oraz dobrze budowanego napięcia. Jeśli nie będę miała co czytać, wrócę do tej serii, słowo! Dla tak konstruowanego świata, dla tego sposobu snucia opowieści, dla tego bohatera-WARTO. Bo potrzeba książek, które dają wielką radość czytania i przywracają tę dziecięcą ciekawość, co będzie dalej. I sobie westchnę na koniec... Och Eraście Pietrowiczu!

Boris Akunin, "Planeta woda". Przeł. Aleksandra Okuniewska-Stronka. Wyd. Świat Książki. Warszawa 2016.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz