Do miasteczka, które mieliśmy już szanse poznać we "Francuskiej oberży" powraca Fabiane- stracił pracę w stolicy i postanowił na chwilę wrócić w rodzinne strony, by podumać nad przyszłością. Paryski dorobkiewicz i ekonomista, od początku denerwuje mieszkańców, a nawet swoja ciotkę Josette, nieustanną krytyką i pędem ku modernizacji. Zmianom musi ulec więc wystrój rodzinnego sklepiku, w którym nowy manager zarządza rewolucje z ekspresem do kawy i ekologiczną bagietką w tle.Ale życie Fabiana też zmieni się dzięki rezolutnej ogrodniczce i jej spragnionej ciepła i marzącej o karierze akrobatki córce Chloe. Powieść jest dość przewidywalna, bo już od momentu gdy ogrodniczka wpada na paryżanina i niszczy jego rower wiadomo, że początkowa niechęć nie będzie trwała długo, choć tajemnice z przyszłości nieco podkręcą zgrany temat.
Plusem tej powieści nie jest sama historia tytułowego paryżanina, tylko pewien niespieszny klimat. Być może ktoś stwierdzi, że akcja się wlecze, bo faktycznie na początku niewiele się dzieje, ot, senne miasteczko w Pirenejach i niego średnio zajmująca codzienność. Ale właśnie o tę codzienność i niespieszność chodzi. W drugiej części książką nabiera tempa, by w końcu uderzyć w sensacyjne tony, ale właśnie stworzony na początku leniwy, trochę sielski klimat daje czytelnikowi pewność o nieuchronności szczęśliwego zakończenia. Sympatyczni bohaterowie, charakterni i znający życie oraz duch zmarłego męża ciotki Josette, który jest dowodem wiecznej miłości sprawiają, że losy mieszkańców miasteczka czyta się przyjemnie. To nie jest żadna wielka literatura, ale po prostu sympatyczna opowieść na chłodne dni, która pozwala też nieco zwolnić i zobaczyć ile ciepła może zmieścić w sobie zwyczajność i codzienność.
Julia Stagg, "Powrót paryżanina". Wyd. Świat Książki. Warszawa 2014.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz