wtorek, 30 września 2014

"Wołanie kukułki" i mord w celbryckim Londynie

Nie ma to jak zrobić trochę szumu wokół autora i jego powieści. Tak było z J.K. Rowling, która ukryła się pod pseudonimem Robert Galbraith i zabrała za pisanie kryminałów. "Wołanie kukułki" to pierwszy z serii powieści o prywatnym detektywie Cormoranie Strike'u. Czy szum był potrzebny? Ponoć póki nie został ujawniony prawdziwy autor, powieść nie sprzedawała się najlepiej... I szczerze mówiąc aż tak bardzo mnie to nie dziwi. Książka jest gruba, dla mnie za gruba, bo akcja kryminalna, tropienie i detektywistyczny nerw niknie w natłoku prywatnych spraw detektywa i jego asystentki, Robin. Nie jestem fanką sag kryminalnych i szczerze mówiąc nic mnie nie obchodzi życie prywatne detektywa. A tu tego życia jest, niestety, sporo. Przez dylematy związane z opuszczającą Strike'a  kobietą, wspomnienia ze szkoły, dość oryginalne dzieciństwo intryga kryminalna się zaciera, choć  sama w sobie nie jest zła. Wątek kryminalny dotyczy zagadkowej śmierci znanej modeli Luli-czy dziewczyna wyskoczyła przez okno, czy tez ktoś jej pomógł? Jaki wpływ na jej zachowanie miał celebrycki światek Londynu- chłopak raper, osobisty stylista i banda paparazzich... Przyznać należy,że ciemna strona świata znanych, bogatych choć niekoniecznie szczęśliwych została opisana naprawdę dobrze- sieci powiązań i układów, które rozpracowuje detektyw, intrygują. Co musiało się stać, by bogata i będąca u szczytu kariery modelka straciła życie? Do tego dochodzą wątki rodzinne, bo Lula była adoptowana, a jej przyrodni brat zginął w dzieciństwie w niewyjaśnionych okolicznościach

Czy Cormoran Strike jest rzeczywiście takim niesamowitym bohaterem jak zapewniają opisy na okładce? Nieślubne dziecko gwiazdy rocka i szalonej grupies, weteran wojny w Afganistanie, mimo tych niesztampowych elementów niezbyt różni się od większości detektywów współczesnych powieści (i nie tylko współczesnych), jest pokiereszowany przez życie, średnio towarzyski, mrukliwy i ponury, czyli spełnia standardy książkowego detektywa, nie wzbudził mojej szczególnej sympatii."Wołanie kukułki" jest trochę przegadane, 600 stron a tylko dwa trupy?;) Rowling stara się pisać po męsku, Strike nie cacka się z rozmówcami, czasem rzuci mięsem, co jednak w moim odczuci nie czyni go bohaterem bardziej krwistym niż Marlowe czy Wallander,  poza tym w opisach strojów, pierścionka zaręczynowego Robin z Rowling wychodzi kobiece umiłowanie detalu.

"Wołanie kukułki" czytałam długo, co nie jest najlepszą rekomendacją dla kryminału, akcja poza ostatnimi stronami,dość się wlokła, a na postaciach drugoplanowych nie umiałam skupić uwagi. Nie mam ochoty poznawać kolejnych  przygód detektywa i jego asystentki(kolejny tom "Jedwabnik" ma właśnie swą premierę), bo czuję, że do intrygi kryminalnej włączą się dylematy Strike'a dotyczące Robin, bohatera znów się rozgada, a napięcie siądzie.

J. K.Rowling jako Robert Galbraith, "Wołanie kukułki". Wyd. Dolnośląskie. Wrocław 2013.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz