środa, 10 września 2014

"Zdobywam zamek" biedy i zalety dorastania w zamku

Cassandra ma 16 lat, oryginalną rodzinę (jej ojciec po napisaniu świetnie przyjętej książki popadł w niemoc twórczą, macocha Topaz jest muzą londyńskich malarzy, która uwielbia nieskrępowany kontakt z przyrodą, starsza siostra Rose- wzorem bohaterek Austen- chce zrobić dobra partię i nie umrzeć z głodu) i mieszka w angielskim zamku...Poza tym Cassaadra ma wielką wyobraźnię, talent i dlatego opisuje w pamiętniku życie swej rodzinki... Nie jest to życie łatwe, bo rodzina jest biedna, nie:uboga, biedna i ta bieda, wpływa na sporo ich zachowań. Jednak mimo faktu zalewania resztek kakao wodą i dzielenia się ze starszą siostrą nocami spania w prawdziwym łóżku Cassandra nie traci humoru. Wszystko pewnie płynęłoby w jako takim porządku, z małymi pożyczkami do służącego (który podkochuje się w narratorce) i ploteczkami z wiejską nauczycielką, ale do majątku wracają  z Ameryki synowie dzierżawcy zamku. Na szczęście dla rodziny nie chcą zaległego czynszu, na szczęście dla czytelnika-wprowadzają w życie Cassandry i jej bliskich trochę ożywczego powietrza. 

"Zdobywam zamek" to napisana z wdziękiem i humorem powieść młodzieżowa, debiut późniejszej autorki "101 dalmatyńczyków" Dodie Smith. Rozterki dorastającej panny opisane z dystansem, autoironią i całym wachlarzem uczuć (od olbrzymiego zachwytu po czarną rozpacz-bo gdy ma się 16 lat nie należy zadowalać się stanami pośrednimi!). Postacie budzą sympatię-mi szczególnie przypadła do gustu Topaz-z jednej strony muza i naturystka, z drugiej kobieta, która umie poradzić sobie z niełatwym życiem biednej żony artysty w kryzysie i macochy dorastających dziewcząt. Jest też siostra Cassnadry, Rose- starsza, więc bardziej świadoma, która godzi się na małżeństwo bez miłości, bo nie chce już być biedna (do tego mało romantycznego czynu na szczęście nie dochodzi, ale jej bardzo dojrzałe kalkulacje pobrzmiewają echem Scarlettowego "już nigdy nie będę głodna"). Choć to książka lekka, pełna scen z wyobraźni lub ziszczających się marzeń (choćby ten o wielkim balu i arystokratach), jest w niej też pewien gorzki smak życia znaczonego biedą. Biedą bardzo mało romantyczną i artystyczną, jest w powieści zrealizowana w odpowiednich proporcjach taka naturalistyczna walka o byt. Ale poza tym ciemniejszym nastrojem, w książce jest bardzo wiele scen, przy których można śmiać się głośno i szczerze (choćby uciekanie w odziedziczonych futrach i powstała z tego historia o grasującym w okolicach zamku niedźwiedziu). Książka bardzo przyjemna, początkowo po podlotkowatemu nawania, ale pełna dobrych myśli. I, co ważne, pokazująca świat dorastania jako przygodę, a nie trudny etap buntu i depresji. A do tego kilka smaczków literackich,  bo nie tylko nawiązaniami do Austen i Bronte wspiera się młoda narratorka, która z biegiem czasu dojrzewa na oczach czytelnika.

 I jeszcze coś- na okładce czytamy "dla wielbicieli Błękitnego zamku"... Książka Smith nie ma nic wspólnego z powieścią Montgomery- Cassandra nie myśli, że za chwilę umrze i dlatego łamie konwenanse i realizuje swoje marzenia o szczęściu. Cassnadra jest zdrowa jak koń, marzenia ma różne, a łamanie pewnych towarzyskich zasad to niepisana reguła jej rodziny. Czyli równie dobrze można było napisać, że "Zdobywam zamek" spodoba się wielbicielom "Zamku" Kafki, bo chyba tylko zamek w tytule może być tym wspólnym mianownikiem.

Dodie Smith, "Zdobywam zamek".Przeł.Magdalena Mierowska.Wyd. Świat Książki . Warszawa 2013

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz