O ile w Paryżu byłam, o tyle Nowy Jork znam tylko z filmów, zdjęć i opowieści. I z książek, bo literackich portretów miasta, które nigdy nie zasypia jest bardzo dużo. Co przychodzi na myśl, gdy ktoś wymieni nazwę tego miasta? "Śniadanie u Tiffany'ego" i tu przyznaję się bez bicia, że najpierw film, a dopiero potem książka. Opowiadaniu Capote’a nie można nic zarzucić, ale obrazy działają bardzo silnie i trudno się oprzeć filmowej scenie w bibliotece. I tak powstaje obraz miasta utkany z literackich fragmentów, strzępów opowieści znajomych, zdjęć i filmów. A te ksiażki przyczyniły się do powstania obrazu Nowego Jorku w mojej głowie.
opowieść o mieście, ale też ponadczasowej sile uczuć. Mnie nie zachwyciło, ale może kogoś zainteresuje.
Dobre wychowanie
za sprawa fotografii przenosimy się do szalonych lat 30 w jazzowym Nowym Jorku. Do miasta, które nie zawsze respektuje zasady wychowania spisane przez Waszyngtona.
Nowy Jork
historia miasta i rodziny, która zaczyna się w XVII wieku, a kończy współcześnie. Wielka opowieść dla wielkiego miasta.
Studio Saint-ex
O literackim ojcu Małego Księcia, jego temperamentnej żonie, a przede wszystkim utalentowanej emigrantce, która w Nowym Jorku spełnia swój amerykański sen.
Cykl kryminałów o Molly
fantastyczny cykl kryminałów retro, w których poza zagadką intryguje też historia rozwijającego się miasta.
Skrzywienie literacko-nowojorskie mówi, że jeśli śniadanie to u Tiffany'ego, a jeśli wyznanie to w bibliotece:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz