niedziela, 16 listopada 2014

"Ogród wieczornych mgieł" i ofiary pamięci

Są książki, które można czytać z doskoku, przy gotowaniu ziemniaków, między wiadomościami a pogodą.Są też takie, które wzmagają skupienia i wejścia w ich świat. "Ogród wieczornych mgieł" jest właśnie taką książką, która gdy podaruje się jej odpowiednią ilość czasu, skupienia i zaangażowania, odwdzięczy się mądrością, bogactwem języka i malajskim kolorytem.  

Chinka Yun Ling Jest emerytowaną prawniczką, która wiele lat pracowała ścigając zbrodnie wojenne w Azji. Gdyby nie postępująca choroba pewnie działaby dalej, ale utrata pamięci sprawia, że musi skupić się na sobie i swoich wspomnieniach. Na początku książki dowiadujemy się, że była jedyną więźniarką japońskiego jenieckiego obozu, której udało się uciec i że w tym samym miejscu przebywała ze starszą siostrą. To właśnie przez pamięć ukochanej siostry, wielbicielki ogrodów japońskich, Yun Lin chciała stworzyć piękny ogród i prosić o pomoc najwybitniejszego projektanta mistrza Aritomo, który pracował na dworze japońskiego cesarza. Tych dwoje dzieli wszystko-wiek, narodowość, podejście do życia, ale łączy  ogród i to on okazuje się remedium na wspomnienia, zadry i lęki. Historia Chinki rozwija się powoli, znajdując zrozumienie i bezpieczeństwo u przedstawiciela narodu swoich oprawców, stopniowo zapełnia plamy swej biografii- okazuje się jak udało jej się uciec z obozu i dlaczego wciąż nosi rękawiczki. W pewnym momencie mistrz stwierdza, że mimo upływu czasu dziewczyna cały czas tkwi w swojej strasznej przeszłości i powinna się z niej wyzwolić... Ale jak uciec od wydarzeń, które zapadły w pamięć tak mocno, jak barwnik tatuażu w skórę Yun? Poza tym pamięć cały czas wdziera się w teraźniejszość także przez galopującą obok rzeczywistość i historyczne rozrachunki.

To opowieść z jednej strony o niemożności zapomnienia, ale z drugiej o wielkim trudzie, jakim jest chronienie pamięci. Chinka nie jest typową przedstawicielką swojej nacji, jest raczej kimś, kogo bohaterowie określają jako "banan"-żółtego z zewnątrz i białego w środku, żyjącego na styku kultur.  Urodzona w brytyjskiej kolonii, wykształcona na europejskich uniwersytetach kobieta uczy się do japońskiego mistrza metod oczyszczania umysłu i medytacji.  Pewnie to właśnie tak bardzo pociąga ludzi zachodu w azjatyckiej kulturze i tradycji- ta umiejętność skupienia i dążenia do kontakt z samym sobą.  Rytm narracji, niespieszność, barwność opisów, dbałość o detale, sprzyja wyciszeniu i skupieniu, co nie znaczy, że w książce brakuje scen z dużym ładunkiem emocji. Sporo w tej powieści opisów przyrody, które są krótkimi wykładniami filozofii. Oto jeden z nich:
 "Ogród powinien docierać do głębi. Odmienić serca, zasmucić je, uszlachetnić. Jego rolą jest skłonić do zadumy nad przemijalnością wszystkiego, co nas otacza. Ten szczególny punkt w czasie, kiedy ostatni liść już-już ma opaść, gdy ostatni płatek już-już ma się osypać, ten moment zawiera wszystko,co w życiu piękne i bolesne.(...)Wszyscy umieramy. Dzień po dniu, sekunda po sekundzie. Każdy oddech, który bierzemy, narusza ograniczoną rezerwę, z którą się urodziliśmy."

Książkę docenią zainteresowani tak sztuką komponowania ogrodów, jak i tatuażem, bo w tej dziedzinie Aritomo także był mistrzem. Powieść osadzona jest w konkretnym czasie, sytuacji politycznej i historycznej, przyznam, że moja wiedza o sytuacji tamtego regionu świata w latach wojny i tuż po niej była żadna.  Powieść Eng, choć jak zapewnia w posłowiu autorka z fikcyjnymi postaciami, jest jednak obrazem życia w tamtym miejscu i czasie. Lektura  pokazuje, jak wielką drogę musiał przejść kraj i jego mieszkańcy by z terytorium zależnego, poddanego podczas wojny okupacji japońskiej i tajskiej, dojść do tego, z czym dziś kojarzy się Malezja- drapaczy chmur i eksportera kauczuku.I że każda przemiana, czy to kraju, czy człowieka, wymaga ofiar i nieustannej pamięci.

 Tan Twan Eng,"Ogród wieczornych mgieł". Przeł. Ewa Rajewska.Wyd. Znak. Kraków 2013.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz