Sophie ma nadzieję że zamieszka w Kairze i tam będzie kontynuować swoją błyskotliwą karierę dziennikarską. Ale gdy chwila załamania przed kamerą w rodzinnej Szwecji niweczy te plany, musi realizować plan B. A tym jest wyjazd do Paryża, bo okazuje się, że niedawno zmarła babcia, zapisała jej tam kawiarnię. Wyjazd ma być krótki i z konkretnym powodem. Ale, jak to zwykle bywa w takich opowieściach, Sophie pozna zespół Le Lulu, zauważy, że poza pracą w newsach jest jeszcze inne życie. A że Paryż jest miastem miłości to i serce jej mocniej zabije, nie tylko do impresjonistycznych obrazów. A poza tym jest jeszcze rodzinna tajemnica i życie jej babci, które zaskoczy na kilku poziomach.

wtorek, 29 lipca 2025
"Pod gwiazdami Paryża" obyczajówka z jabłkami
środa, 23 lipca 2025
"Diabły i święci". I ten rytm!
Rytm czy melodia?
To nie przypadek, że na pięciolinii zanim pojawią się nuty, zapisane jest metrum.
Kilkuletni Joe na początku swojej muzycznej przygody zachwyca się melodią. Nauczyciel tłucze mu do głowy, że najważniejszy jest rytm. I życie chłopca, młodzieńca, mężczyzny, potwierdzi to, że bez względu na tonację i nuty, trzeba trzymać rytm.
Rytm w domu Joe wyznaczały rodzina i muzyka Rytm w Kresach, sierocińcu do którego Joe trafia, wyznaczają zadania i nakazy przełożonych. Rytm może zmienić się na spotkaniach Watahy, grupy chłopców, którzy nie utracili jeszcze wiary w lepsze jutro. Chłopców, z których każdy jest inny i co innego nadaje mu rytm. Kolejny rytm da chłopcu możliwość uczenia muzyki Rose, córki dobroczyńcy przytułku Dziewczyna nie jest zbyt zainteresowana muzyką, ale jednak dostrzega niuanse gry Joe. I właśnie na to dostrzegane niuansów Joe będzie liczył przez lata, siadając przy pianinach na dworcach i lotniskach. Z nadzieją, że ta z którą go rozdzielono, rozpozna ten rytm. Ale poza rytmem jest i melodia, wypełniająca go opowieść...
Andrea w powieści nie traci rytmu, część scen spowalnia, innym nadaje dynamiki. Jak w budowie formy sonatowej mamy dominantę z częścią kresowych losów chłopca i modulacje, z tym, co jeszcze wcześniej i teraz. Ale mimo wszystko nie powiedziałabym, że to najbardziej muzykująca w głowie powieść. I to jest chyba zamierzony efekt, bo w Kresach muzyka była zakazana, słuchanie radia było wykroczeniem, a lekcje pianina miały być dla chłopca zdaniem, a nie przyjemnością. Muzyka jest tu reglamentowana. We wspomnieniach brzmi może przerywanymi lekcjami z dawnym nauczycielem, fanem Beethovena, ale potem jest bardziej walutą i formą pamięci niż czystą sztuką.
Ale autor nie pozostawia czytelnika głuchym. To jest piękna opowieść o dorastaniu, decyzjach, marzeniach i odpowiedzialności za innych. O wpływie diabłów i świętych, którzy wcale nie muszą być innymi osobami. Opowieść o końcu świata, który rozpada się kilka razy i o nadziei. Napisana tak, że chce się czytać (bo w powieści rytm jest bardzo ważny!)
Ponieważ „Czuwając nad nią” była jednym z moich zachwytów ubiegłego roku, nie mogę uciec od porównania. Tym bardziej, że w obu książkach bohaterem jest utalentowany artystycznie chłopiec, który poznaje dziewczynę, a znaczna cześć narracji lub całość opowiedziana jest w pierwszej osobie. W „Diabłach...”przeskakujemy wiek męski, skupiając się na dorastaniu, w „Czuwając …” opowiedziane było całe życie Mima. „Diabły i święci” to wcześniejsza niż nagrodzona Goncourtami (słusznie!) „Czuwając nad nią”. Obie powieści to historie w starym stylu, „Czuwając…” ma szerszy rys historyczny, porusza więcej wątków i ma większy rozmach, dlatego podobała mi się bardziej. Ale obie historie łączy niewymuszony, a klarowny styl, dobrze opowiedziana historia. I rytm. Ten rytm!
Z książkę dziękuję Wydawnictwu. Współpraca barterowa.
Jean-Baptiste Andrea, "Diabły i święci". Przeł. Beata Geppert. Znak. Kraków 2025.
środa, 16 lipca 2025
"Studnia Heleny" i trudy dorastania
Autorka umiejętnie buduje klimat, las bywa odpowiednio groźny, a początkowo leniwe tempo stopniowo się podkręca. Pojawiają się odwieczne problemy związane z dorastaniem: wybór między byciem kujonem a duszą towarzystwa, pierwsze zauroczenia, kłopoty samotnego rodzicielstwa i włączania w życie domu nowych osób, międzypokoleniowe dyskusje, szukanie swojej drogi. Opowieść przerywana jest monologami starszej pani, która włącza się w historię i ma w zanadrzu kilka uniwersalnych mądrości tych, którzy swoje widzieli i przeżyli. Wprowadzenie tej postaci stopuje akcje, ale pozwala zgrabnie połączyć historię z przeszłości i teraźniejszości, a nawet przyszłością.
wtorek, 8 lipca 2025
"Mistrzyni szkła" ponad czasem w Wenecji
Wenecja, czyli ... Gondole, plac św. Marka, maski. Po lekturze "Mistrzyni szkła" ważnym skojarzeniem będzie też szkło. Bo właśnie na Murano, wyspie produkującej słynne ozdoby i naczynia zaczyna się akcja powieści. A zaczyna się w roku 1486. gdy kilkunastoletnia Orsola Rosso postanawia nauczyć się pracować ze szkłem. Mężczyźni wyrabiają wazony, naczynia, ona może próbować tworzyć koraliki, uczy się tej sztuki od słynnej koralikarki. I po jakimś czasie zaczyna mieć swojej koraliki i pieniądze, swój świat, swoje tajemnice. A tajemnice wynikają też faktu, że w jej życiu pojawi się chłopak. Ale to nie będzie historia z typowym happy endem.
wtorek, 1 lipca 2025
"Callas, moja rywalka" żyłam sztuka, żyłam zazdrością
Carlotta Berlumi była rówieśniczką Callas, śpiewaczką, której kariera nie była możliwa przez nieczyste zagrania Marii. Tyle tylko, że... nigdy nie istniała!
środa, 25 czerwca 2025
"Ziemianie" japoński dyskomfort book
'Kombinat pracuje
Oddycha buduje
Kombinat to tkanka
Ja jestem komórką'
wtorek, 17 czerwca 2025
"Hotel Portofino" jak z serialu
Właścicielka hotelu i jej mąż, z którym niewiele ją łączy, a jego coraz więcej zaczyna łączyć z podejrzanym typem, rzekomym marszandem. Syn, który wrócił z okopów poraniony na ciele i duszy i jego przyjaciel student medycyny z Indii. Dziewczyna z wyższych sfer, która ma zostać żoną syna i jej matka, między którą a przyszłym teściem córki coś było. Ciemnoskóra tancerka prosto z Paryża i mistrz tenisa. I angielska niania z tajemnicą. Do tego jeszcze włoski pomocnik, któremu się dostaje do tych w brunatnych koszulach. Zazdrość i nieszczęścia, szukanie wyzwolenia w życiu i miłości, pieniądze, których wciąż za mało. Romanse w różnych konfiguracjach. Coraz głośnej słyszalne okrzyki zwolenników Mussoliniego i budzące w nocy koszmary z frontu wielkiej wojny. Pejzaże z włoskiej riwiery i kuchnia. I obraz Rubensa.
czwartek, 12 czerwca 2025
"Wszytskie zaginione adresy" i listy z przeszłości
List. Ma nadawcę i adresata. Może nie dotrzeć do jednego do drugiego, ale czy to zmniejsza jego wagę?
czwartek, 5 czerwca 2025
"Rzeka czerwona" płynie, ale bywa chropowata
czwartek, 29 maja 2025
"Arabskie noce" niejednoznaczność Orientu
Po przeczytaniu "Arabskich nocy", słowem określającym Orient będzie będzie to dla mnie niejednoznaczność.
środa, 21 maja 2025
"Czarcie ziele" flora i zbrodnia
Określać ludzi nazwami roślin. Ten delikatny, tamta fascynująca, inny niebezpieczny. Prof. Eustacia Rose, botaniczka specjalizująca się w roślinach trujących, dużo lepiej czuje się w świecie flory niż ludzi. Zwolniona z uniwersytetu pracuje w ogrodzie pełnym niebezpiecznych rośli, czasem śledzi przez teleskop sąsiadkę. Do momentu, gdy sąsiadka zniknie, a ogród zostanie zniszczony. Ale to nie będzie "Okno na podwórze". Eustacia Rose będzie zmuszona wyjść z domu i współpracować z policją, by oczyścić się z podejrzeń i rozwiązać zagadkę, w której ważną rolę odrywają nasiona trującej rośliny. A poza tym pojawią się sprawy z jej przeszłości.
Ale... bo jest i ale. Kryminał powinien mieć wewnętrzny nerw. Tu jest nieźle budowana atmosfera tajemniczego ogrodu i paru podejrzanych knajp, ale nerwu nie znalazłam. Postaci trochę się mieszają, bo jest ich sporo i to na kilku planach, a nie są charakterystyczne. I najgorsze - nie byłam ciekawa, kto zabił. Jak na kryminał - za mało napięcia i pulsu. Jak na coś bardziej obyczajowego z zagadką- za dużo zamieszania. Dałam książkę do przeczytania mojej Mamie-biologicy, czytelniczce i fance kryminałów. Powiedziała, że informacje o roślinach ciekawe, ale liczyła na więcej, a sama historia "była odkładalna" (bo jak wiadomo są książki, których absolutnie odłożyć się nie da). Lektury nie żałuję, ale z Mamą się zgadzam. Na dodatkowy plus bardzo ciekawy spis roślin na końcu.
środa, 14 maja 2025
"Mokradła" przez wieki
Jak opisać czas? Przez miejsce i ludzi. I podziałać stylem i językiem.
środa, 30 kwietnia 2025
"Rilla ze Złotych Iskier" koniec historii
Tom obejmuje chyba najdłuższy czas (poprawcie!), przez co jest bardzo dynamiczny, a kolejne lata przebiegu I wojny nadają jej tempo i nerw. Wiadomości z frontu, momenty nadziei i beznadziei Kanadyjczyków ruszających do Europy, działania pomocowe, pokazały nieznaną stronę historii, bo nie wiedziałam, że Kanada tak szybko włączyła się w działania wojenne, a tym bardziej, że do mieszkańców sielskiej Wyspy Księcia Edwarda docierały wieści z Przemyśla i Brześcia (ciekawe, że Montgomery pisze o Polakach, narodzie, którego teoretycznie nie ma, a przecież jest). Historia, która upomina się o część bohaterów powieści to jedna, mocna strona książki. Drugą jest dorastanie Rilli i jej, może ciut tendencyjna, w pozytywistycznym rozumieniu, przemiana. W przededniu wielkiej wojny Rilla (jak Scarlett!), martwi się balem. Nie chce, jak rodzeństwo dalej się uczyć, bywa próżna i lekkomyślna. Ale gdy trzeba szybko dorosnąć, zmienia się. Na szczęście ta metamorfoza jest prawdopodobna. Rilla po prostu wyrasta z pewnych zachowań, a czułe oko rodziców pozwala budzić nowe zachowania. Rilla zostaje lepszą wersją siebie i to zanim pojawiały się instagramowe mądrości... jej przemiana jest bardzo w duchu dziewczyńskich powieści, ale nie odbiera bohaterce życia i kolorów. A przy okazji pokazuje niełatwe życie kobiet, które swoją służbę pełnią w domach, żegnając mężów i synów, opiekując się wojennymi sierotami, zbierając pieniądze i szykując paczki. I pisząc listy, które dodają historii dużo prawdy i wzruszeń.
To była bardzo dobra podroż z Anne i jej rodziną.Dała dużo uśmiechu, wzruszeń. I wymogła tęsknotę za innymi książkami Montgomery!
piątek, 25 kwietnia 2025
"Przesyłka z Nieba" dla żyjących
Starsza pani z przesyłką od przyjaciółek, czterdziestolatek z wiadomością do pierwszej miłości, nastolatka z nagraniem oschłej babci, czworo studentów listem od dawnego nauczyciela. Niby nic, a jednak wiadomości z nieba robią wrażenie. Nie tym, że są z zaświatów, bo nie są, ale tym, że ktoś w ostatnich swoich chwilach zapragnął jeszcze coś powiedzieć i przekazać wiadomość żyjącym. Pomysł na tę książkę nie jest skomplikowany: ludzie na różnych etapach życia otrzymują wiadomość od kogoś z przeszłości. I do nich należy decyzja, co zrobią z przesyłką z nieba. Można powiedzieć, że opowieści o bohaterach urywają się w najciekawszym momencie, bo czujemy, że w ich życiu pojawi się zmiana, ale nie wiemy, dokąd ich zaprowadzi. A może właśnie to zatrzymanie w punkcie wyboru ma nam dać do myślenia: co zrobilibyśmy na miejscu bohatera? Jak wiadomość mogłaby wpłynąć na kolejne decyzje?
środa, 16 kwietnia 2025
"Emily Wilde. Atlas Zaczarowanych Krain" gdy czeka się na finał
Mam niewielkie doświadczenie z fantastyką, ale tu jednak zabrakło magii. Ten tom odbieram jako podprowadzenie do tego, co, mam nadzieję, historię domknie i zakończy w tomie trzecim (który już w czerwcu).
Profesor Emily Wilde wraz ze swoim magicznym narzeczonym in spe Wendellem jadą w Alpy, by znaleźć wejście do jego królestwa narzeczonego i wyrwać tron z rąk strasznej macochy. Niby dramatycznie i przygodowo, ale nie do końca. I właśnie jakiegoś nerwu i przygody mi zabrakło. Smaczku relacji tej pary nadawały poprzednio rozmowy, ale tu pan Wendell jest albo mało rozmowny, albo ledwo żywy...Kolorytu całej historii mieli dodać młoda krewna Emily -Ariadne, studentka z głodem magicznej wiedzy oraz dziekan driadologii Farris Rose, który najpierw jest w kontrze do badaczki, potem ją wspiera, a pod koniec nie wiem, co się z nim dzieje (trochę zmarnowany potencjał postaci z profesorskim charakterem).
Emily nadal pisze swój dziennik(i robi w nim przypisy), do tego ratuje dawną badaczkę Ludku, ale w tym wszystkim brakuje spajającego wydarzenia i postaci nerwu. Brakuje klimatu przygody i badawczej wyprawy z początku wieku, lekkości, które ujęły mnie w 1 części, a tu mam wrażenie tomu, który trochę dopowiada, trochę łączy i jest podjazdem do tego, co ma się zdarzyć w finale. Oby! Bo nadal uważam, że Emily, momentami roztrzepana badaczka, biblioteczna mysz, sprawdzająca swoje ograniczone umiejętności interpersonalne w różnych zakątkach Europy, jest po prostu sympatyczna, a elementy naukowego świata w rzeczywistości fantastycznej są dobrym urozmaiceniem. Ale to za mało na całą powieść. Czekam na finał i trzeci tom. Z nadzieją na zaczarowanie.
Heather Fawcett. "Emily Wilde. Atlas Zaczarowanych Krain". Przeł. Anna Reszka. Wyd. MAG. Warszawa 2024.
czwartek, 10 kwietnia 2025
"Ostatnia zagadka" autor, aktor i Sherlock
Sporo jest literackich defektów, ale jednym z najsłynniejszych jest Sherlock Holmes. "Ostatnia zagadka" to kryminał pełen odniesień do przygód mieszkańca Baker Street, ale też powieść autotematyczna i rzut oka na powojenne Hollywood.
Skoro za snucie opowieści zabiera się Perez-Reverte to wiadomo, że będzie pomysł. I warstwy. Na odciętej przez sztorm greckiej wyspie dochodzi do zbrodni. Wśród gości hotelowych jest znany z roli Holmesa angielski aktor i wszyscy zgadzają się, że do czasu przybycia policji, on może prowadzić śledztwo. Zatem aktor gra swoją rolę; a że był do niej świetnie przygotowany, kolejne przesłuchania prowadzą nie tylko do wniosków i podejrzeń, ale i kolejnych nieszczęść(wiadomo, zbrodnia działa łańcuchowo). Skoro aktor jest Holmesem, Watsonem może być inny gość: autor kryminałów. I tu tworzą się kolejne konteksty, bo panowie rozmawiają o konstrukcji kryminału, zasadach gry autora z czytelnikiem, o motywach wykorzystywanych przez Poe, Leroux i Christie. Pojawia się stylistyka noir, różne figury detektywów oraz mnóstwo nawiązań i cytatów z Holmesa. I kolejne poziomy, gdy bohaterowie mówią, jak rozwiązanie wyglądałoby w powieści, a czytelnik wie, że to właśnie(tylko lub aż) powieść. Do tego jest jeszcze aktor tak scalony z rolą, że przejmujący sposób dedukcji postaci. I aktor, przedstawiciel świata filmu, wspominający Gable'a, Granta, Holdena, widzący zmianę w grze Clifta i Brando oraz zdeterminowaną piękność Loren. Dla fanów dawnego Hollywood (a ja do nich należę) te smaczki nie tyle dodają, co wręcz budują nastrój całej historii. A nie wspomniałam, że postać owego aktora też ma swoje realne odniesienie.
I tak Perez-Reverte bawi się z czytelnikiem, a ja jako czytelnik bawię się doskonale. Bo jest zagadka, jest refleksja nad kryminałem: jego twórcą i czytelnikiem, jego odbiorem. Jest klimat roku 1960 budowany przez tytuły filmów i nazwiska gwiazd. Jest pomysł, styl i twist, a te elementy składają się w świetną całość. A do tego cytaty nie tylko z Conan Doyle'a i ten powieściowo-filmowy entourage w greckich (znaczących!) dekoracjach.
Czy będzie to najlepszy kryminał 2025? Nie wiem, ale w pierwszym kwartale nic go nie przebiło.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu. Współpraca barterowa.
Arturo Perez-Reverte, "Ostatnia zagadka". Przeł. Katarzyna Okrasko. Wyd. ArtRage. Warszawa .
środa, 19 marca 2025
"Little black dress" czy dres?
czwartek, 13 marca 2025
"Stolik dla dwojga" Amor Towles serwuje opowieści
środa, 5 marca 2025
"Nie ma przed czym uciekać" z biblioteki w świat
Początek tej książki to początek świetnej historii. Jest wymarzone miejsce(biblioteka), bohaterowie: młoda bibliotekarka i oczytany dziesięciolatek, który umie znaleźć przestrzeń wolności wśród zakazów i nakazów ostro nakreślonej matki. Lecz gdy ruszają w drogę, sytuacja trochę się rozjeżdża. Mam wrażenie, że autorka w swoim debiucie chciała załapać za dużo tematów i one się jej wymknęły. Bo są sowieckie wspomnienia rodziców Lucy i jej pytania o korzenie, a także jej lawirowanie przy znajomych i rodzinie związane z tym, że patrząc z boku, porwała dziecko. I pytanie czy ucieczka ma sens. Są mafijne działania znajomych ojca, działalność pastora Boba, do którego wysyła chłopca jego matka. Zmieniająca się każdym miasteczkiem historia babci Iana i sam Ian, który czasem jest młodym intelektualistą, czasem uroczym dzieciakiem, czasem wytrawnym manipulatorem. Jest wreszcie podróż po Ameryce (aż pod Kanadę). Małe hotele, wielkie miasta i bezdroża.. Tematów naprawdę sporo, ale mi trochę zabrakło myśli przewodniej.
Epilog historii, z kilkoma ładnymi, acz ciut banalnymi zdaniami o książkach, które ratują istnienie, zostawia czytelnika w dobrym humorze i z częściową nadzieją. Częściową, bo post scriptum życia bibliotekarki nie pokazuje, że młodzieńczy idealizm (a może nawet chęć rewolucji?) ma ciąg dalszy i wystarcza na długo (to tak w kontrze do tych ratujących świat książek).
Autorka wie jak pisać: czyta się historię dobrze, a literackie nawiązania są zawsze mile widziane. Wie, co pisać, bo historia ma potencjał. Czy te lata temu wiedziała: po co? Tego nie jestem pewna. Ale taki urok debiutów, w których widać jaką drogą będzie dalej kroczyć pisarka i jak ta droga wije się po tematach, szukając najlepszego kierunku.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Poznańskiemu.
Rebecca Makkai, "Nie ma przed czym uciekać". Przeł. Rafał Lisowski. Wyd. Poznańskie. Poznań 2025.
środa, 26 lutego 2025
" Opactwo Northanger". Austen w krainie Radcliffe
Przeczytałam "Tajemnice zamku Udolpho", które namiętnie czyta Katarzyna. Nawiązania do scen, a także opowieści o tym, co dzieje się z bohaterką są tematem rozmów, które Katarzyna prowadzi z nową przyjaciółką. Bo "Opactwo..." to historia o dziewczynie, która ucieka w literacki świat zapomina, że życie to nie powieść, a karmiona nastrojem grozy i niesamowitości miewa kłopot z osądem ludzi i sytuacji. Katarzyna poznaje ludzi, odwiedza miejsca i staje się świadkiem wydarzeń, które(mimo jej, podbudowywanej lekturą, nadziei), nie mają w sobie nic z gotyckiego romansu. I to dla niej lepiej.
To jedyna książka Austen, która wymaga kontekstu. Po przeczytaniu kilkuset stron powieści Ann Radcliffe zrozumiałam fenomen. Domyślam się, jak filtrowany przez wyobraźnię początku XIX w. świat bestsellerowej powieści mógł wpłynąć na ówczesne czytelniczki. Dlaczego Austen napisała pastisz i jakie mogło być echo tej powieści, gdy znając Radcliffe, czytało i doceniało się Austen w jej czasach.
Dla pastiszu niezbędna jest znajomość źródła i to może sprawić, że "Opactwo..."nie jest dziś aż tak popularne i lubiane. Nie znamy Radcliffe, zatem nie doceniamy intertekstualnej gry, którą Austen prowadzi z jedną pierwszych pisarek,która zawładnęła wyobraźnią, przy okazji zarabiając krocie. Współczesnego czytelnika "Udoplho" nie przeraża, nie budzi dreszczy, raczej bawi. Zamienia się więc spojrzenie na Katarzynę. Chociaż czy na pewno? Może ona (tak samo jak Emma Bovary) szukałaby wrażeń w sieci i brała rzeczywistość internetu za prawdziwą i fascynującą? Łatwo zachwycamy się światem, którego nie ma. Wierzymy w opowieści. Programujemy rzeczywistość poszukując w niej ech tego, co czytaliśmy. I w tym znów Austen jest aktualna!
Jane Austen, "Opactwo Northanger". Przeł. Anna Przedpełska-Trzeciakowska. Wyd. Cranford.
środa, 19 lutego 2025
"Hamnet" a gdyby...
Sięgnęłam po "Hamneta" z lekkim niepokojem, bo miała to być powieść o żałobie, a to nie jest mój ulubiony temat, ale i z ciekawością, bo w tle pojawił się Szekspir.
Maggie O’Farrell, "Hamnet". Przeł. Justyna Szcześnika-Norberg. Wyd. Papierowy Księżyc. 2023