czwartek, 28 grudnia 2017

CYNAMONY 2017

Znowu minął rok... I znowu był to rok pełen książek, chociaż (wstyd przyznać!) nie o wszystkich dobrych udało mi się napisać. Były książki nowiutkie i nadganianie zaległości, więc siłą rzeczy w zestawieniu znajdą się nie tylko te pozycje, które w dacie wydania  mają 2017.  Nie ma co przedłużać.
Oto CYNAMONY 2017!

Popularnie a naukowo: Książka popularno-naukowa, którą czyta się jak powieść. I bohaterka z życiorysem, którym można obdzielić kilka  zwykłych kobiet. Ale Iłła nie była zwykłą kobietą. "Iłła"

Żeby sobie ułatwić wybór spośród książek dla dzieci, dorzucam podkategorię popularnie a naukowo dla dzieci. I bezapelacyjnie wygrywa  świetnie zilustrowana i porywająca "Rzeka czasu"

Kryminal tango W roku, w którym czytałam Fandorina, wybór może być tylko jeden "Planeta woda". I choć w mijającym roku czytałam też serię o Pelagii i "Bruderszaft ze śmiercią", Erast Pietrowicz zgrania całą pulę.  Ale po piętach depcze mu elegancka i krakowska profesorowa Szczupaczyńska "Rozdarta zasłona".

Bo bywam dzieckiem  Dowód na to, że kontynuacje nie muszą być skazane na porażkę, jeśli biorą się za nie ludzie, którzy czują klimat Stumilowego Lasu, czyli  "Nowe przygody Kubusia Puchatka"
I, skoro o dowodach mowa, potwierdzenie tezy, że David Walliams pisze rewelacyjne książki dla młodego czytelnika. "Wielką ucieczką dziadka" pokazuje, że historia nie jest nudna, a więzi rodzinne to coś, czego nie zniszczy ani choroba, ani staroż, ani nawet  bezlitośni dorośli.
Dziecięcych świetnych książek było sporo- polonistyczne serce radowało się dowcipną, lingwistyczną i świetnie ilustrowaną książką o tajemniczym słowie "Aciumpa"

Audiobuk: Słuchowisko w najlepszym stylu, obsadzie i realizacji. "Król Lear".
Warto też wspomnieć o audiobuku, który mi umknął w recenzjach, a umknąć nie powinien- "Sońka" Ignacego Karpowicza. 

Obyczajowe Książka-cegła, bardzo ciekawa, ukazująca historię Londynu i tygla wokół Tamizy: "Londyn" (Teraz w księgarniach pyszni się "Rosja" -jak dorwę i przeczytam, na pewno uprzejmie o tym doniosę). 
Skoro już o Londynie mowa, to jeszcze  jedna książka angielska, o wojnie, kobietach i sile muzykowania: "Chórzystki"
Obyczajówka, która nie jest typowym czytadłem, książka o chorobie, mierzeniu się z własnymi ograniczeniami, a przy tym napisana lekko i dowcipnie. Po lekturze "Eleanor Oliphant ma się całkiem dobrze" coś zostaje...

Lekkie, łatwe i czytane przez cały rok, bo i na przednówki i latem, i zimą to trylogia, która w grudniu, za sprawą "Magicznego wieczoru" zmieniała się w tetralogię. Saga "Czary codzienności", o której było tu  a także tu .
Warta wspomnienia jest też niebywale francuska, absurdalna i zaskakująca książka, w której wszystko może się zdarzyć, czyli  "O dziewczynce,która połknęła chmurę..."

Muzyczne inspiracje, a zwłaszcza inspiracje baletowe były zasługą "Bogini tańca", świetnej książki o Niżyńskiej i przemianach nie tylko artystycznego świata.

Było oczywiście kilka książek, które nie zachwyciły,  oraz kilka, które porzuciłam bez żalu.  Powoli pozbywam się przymusu kończenia książek... może statystyki przeczytanych tomów są trochę niższe, ale czasu na to, co naprawdę ciekawe znacznie więcej.

I jeszcze jedna rzecz: wydarzenie roku. Bez wątpienia był nim sierpniowy kongres IFLA. Jeśli gdzieś można było poczuć, że bibliotekarze mają siłę, to właśnie latem we Wrocławiu! 

Oby nowy rok przyniósł kolejne zachwyty i odkrycia. Czytelnicze i nie tylko! 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz