|
"Poloneza czas zacząć" |
"Czytanie jest tak fajne, że nie potrzebuje promocji"-
powiedziała moja znajoma. Ma rację. Jednak w dzisiejszym świecie nawet to, co
dobre potrzebuje dodatkowego wsparcia. Bo reklamują się teatry, kina, książki,
lody i czekolada- wiadomo, że dobre, a jednak obecne w reklamowej
przestrzeni. Poza tym, w przypadku wielu
instytucji kultury nie zawsze chodzi o typową reklamę i marketingowe „wciskanie kitu”, ale o informację. Bo wśród
wielu wydarzeń, wieść o naszej imprezie
może po prostu nie dotrzeć do czytelnika. Poza tym, cóż: instytucje kultury w
szerokim odbiorze nie kojarzą się z miejscami fajnych i przyjaznych imprez. Z
rozmysłem użyłam słowa impreza, bo okazuje się, że można imprezować w
bibliotece.
|
Gra MOJA BIBLIOTEKA |
|
Dzieciaki szukają skarbu |
Taką imprezą jest choćby
Noc Bibliotek- wydarzenie, stosunkowo nowe (np. w porównaniu w Nocą Muzeów),a
jednak zdobywające z roku na rok coraz większą popularność. Celem tej nocy
jest pokazanie innego oblicza bibliotek- tych szacownych instytucji, tych świątyń
książki, tych skupisk nauki i siedlisk ciszy. Pokazanie ludziom, że czasy
stereotypowych półek z owiniętymi szarym papierem książkami się skończyły; że
dzisiejsze biblioteki to centra kultury- z równym naciskiem na centra i
kultury! Od trzech lat biblioteki
prześcigają się w takim zagospodarowaniu nocy, aby biblioteka przyciągnęła nie tylko
czytelników, ale przede wszystkim tych, którzy o byciu czytelnikiem nie
myślą. I akacja powoli wrasta w krajobraz.
Biblioteka Raczyńskich włączyła się w nią w tym roku po raz drugi i o ile rok
temu Noc Bibliotek była jeszcze terminem nieznanym, o tyle teraz ludzie dzwonili
i przychodzili pytając, czy mamy coś specjalnego na ten wieczór. Mieliśmy! Noc Bibliotek
ma zawsze swoje hasło, w tym roku brzmiało Czytanie porusza. I postanowiliśmy
poruszyć ludzi. I udało się. Poruszone mapą skarbów dzieciaki biegały po całej
bibliotece (i niedostępnych zwykle klatkach schodowych) poszukując skarbu; panie (i jeden pan!) zostały poruszone opowieściami o dawnej modzie, głową
poruszali uczestnicy spotkania z grami planszowymi- brydżyści, scrabbliści,
szachiści, a także ci, którzy zdecydowali się rozegrać partyjkę gry wymyślonej
przez kolegę z działu (gry, która toczy się w gmachu naszej biblioteki). A na
koniec była impreza co się zowie- poruszaliśmy się literacko! Sześć tańców znanych z literatury, sześć fragmentów
książek (Mickiewicz, Jasnorzewska,
Reymont itp.), świetny choreograf, który prowadził warsztaty i grupa chętnych do
zabawy czytelników. Doskonałe połączenie słowa z dźwięku. I radość, bo wiadomo, że tańcząc wyzwala się endorfiny… Takiej grupy uśmiechniętych, otwartych na
siebie ludzi, którzy mieli biblioteczną gorączkę
sobotniej nocy można nam pozazdrościć. Tańczyli zresztą nie tylko czytelnicy, ale bibliotekarze i pani dyrektor. Bo bibliotekarz też człowiek,a przypomnieniu tej prawy także służy Noc Bibliotek.
|
"Naucz mnie tańczyć Zorba!" |
Pomysł bardzo prosty, realizująca- nieskomplikowana,
efekt- doskonały, bo zarówno uczestnicy grania, jak i tańców wychodzili zadowoleni
i pytali, kiedy kolejny brydż albo
fajfy w bibliotece. I fama pójdzie w miasto, że w
bibliotece można spędzić czas z fantastycznymi ludźmi. I to jest dużo
cenniejsze niż plakaty na słupach i czytane afektowanym głosem spoty. Najlepszą
reklamą biblioteki jest zadowolony czytelnik. A my wobec tego musimy tylko (i aż!)
zrobić coś, co sprawi, że jego zwykłe zadowolenie z codziennych usług, stanowiących podstawę funkcjonowania naszej instytucji, wrośnie na tyle,
by się nim dzielić. Że powie znajomym, że
panie bibliotekarki już dawno zrzuciły pulowery i rozpuściły koki, że w bibliotece
cisza nie jest złowroga, tylko kojąca, że na półkach roi się od nowości, że są
ciekawe spotkania, wykłady i warsztaty. A od czasu do czasu wydarzenie, które
jeszcze bardziej podkręca atmosferę i pozwala czytelnikom zobaczyć zupełnie
inną stronę biblioteki. I wtedy owy czytelnik
wróci do san wcześniej niż na kolejną
Noc Bibliotek.