środa, 21 sierpnia 2024

"Zwierciadło pęka w odłamków stos" szukajac motywu


   Wróciłam do panny Marple, do historii, w której jest kilka leciutkich nawiązań do innych tytułów, a także  tajemnica zbrodni, w której dziarska staruszka jest bardzo widoczna, a sama intryga może zaskoczyć. Pamiętałam, kto zabił. Pamiętałam dlaczego i jak. Zatem czy kolejne spotkanie z tą lektura mogło być udane? Tak!

 I to nie tylko dlatego, że to moja komfortowa Agatha. Przede wszystkim dlatego, że znając rozwiązanie zagadki, skupiałam się na czymś innym. Po pierwsze na postaci panny Marple- w kilku historiach starsza mieszkanka St Mary Mead pojawia się tylko na chwilę, by rozwiązać sprawę, tu jest przez cały czas obecna, a jej boje z nadużywającą liczby mnogiej opiekunką są barwną częścią powieści. W historii ważną rolę gra znany z „Morderstwo odbędzie się…” inspektor Craddock, który z jednej strony prowadzi śledztwo, z drugiej relacjonuje wypadki pannie Marple. I te relacje są to niezwykle istotne, bo jednym z elementów zagadki jest dociekanie, co kto naprawę powiedział, a nie co ktoś dopowiedział. 

Ponieważ pamiętałam rozwiązanie, największą przyjemność sprawiło mi łapanie elementów, które mają prowadzić czytelnika do finału/wyprowadzić go w pole. Sprawa jest o tyle ciekawa, że nie mamy tu zbrodni planowanej, a taką pod wpływem chwili i czytelnik jest bardzo szybko świadkiem tragicznego wydarzenia, którego motyw poznaje zaledwie chwilę wcześniej. Tylko musi dojść, że to był ten moment i te słowa. Ponieważ to byłoby za proste na fabułę powieści, Christie dodaje cały zastęp potencjalnych podejrzanych, dodatkowe związki między postaciami i tajemnice z przeszłości, a tych jest kilka, bo bohaterami są ludzie ze świat filmu.  A cała historia dotyczy morderstwa popełnionego na raucie w nowym domu gwiazdy filmowej i jej czwartego męża. Jedna z mieszkanek St Mary Mead pada otruta, czy wypiła kieliszek przeznaczony dla aktorki? Kto i dlaczego chciał pozbawić życia kobietę? Co widział kamerdyner? Jak wyglądała twarz najlepiej określana przez poetyckie strofy?  I dlaczego zaimki są tak ważne?

 Śledziłam sobie rozwój akcji, rzucane fałszywe i prawdziwe tropy, prowadzone rozmowy, z których można było wysnuć różne wnioski.  I rosła moja sympatia dla Christie, bo de facto całą sprawę mamy rozwiązaną po kilkudziesięciu stronach, a potem jest tylko zacieranie śladów, które jest jednocześnie podrzucaniem kolejnych wskazówek czytelnikowi.  I może ciut przyczepiłabym się do końcówki, która rzecz wyjaśnia bardzo szybko, ale nie zmienia to faktu, że to czytanie kryminału z nastawieniem śledzenie ruchów pisarki, a nie zbrodniarza było ciekawym doświadczeniem. 

A poza tym Christie po raz kolejny pokazuje, że jest autorka każdych czasów, w których żyje i tym razem konfrontuje  miasteczko St Mary Mead z Osiedlem- dużym, nowoczesnym, z supermarketem zamiast miejscowego sklepiku. A jednocześnie okazuje się, że ludzie wszędzie są tacy sami, a emocje czy to na osiedlu, czy w rezydencji gwiazdy i spokojnym domku- równie mocne.

 Powracam do czytania kryminałów klasycznie, czyli nie znając rozwiązania, ale takie czytanie od drugiego końca polecam. Zwłaszcza jako podglądanie warsztatu pisarskiego i ćwiczenie spostrzegawczości. 

Agatha Christie. Przeł. Alina Siewor-Kuś. "Zwierciadło pęka w odłamków stos". Wyd. Dolnośląskie. Wrocław 2024.  

środa, 14 sierpnia 2024

"Mam na imię Folkvi" nie taka prosta historia


Surowa przyroda. Surowe zasady. Świat z jakiegoś pozbawionego daty skandynawskiego kiedyś. Zamknięta wioska rybaków i żeglarzy. Historia rodzeństwa Folkvi i jej brata Aslakra, dwójki ludzi zdanych tylko na siebie. Uczucia silnego, poza regułami. Uczucia wydawało się niemożliwego.

Narracja pozbawiona dialogów. Opowiadana zatem jak rodzinna historia przekazywana kiedyś przy ognisku. Ze zmianą perspektyw i bohaterów  oraz czasową voltą, która teoretycznie uspokojonego dalszymi losami postaci czytelnika wbija w fotel i wybija z poczucia, że to historia, która się powtarza.

Opowieść kobieca, tajemnicza, magiczna, ale nie magią południowoamerykańskiego słońca, tylko runami i północnym wichrem, niosącym zapach ziół i poblask bursztynowego wisiorka dla ukochanej. Magiczna pradawnymi siłami, które hipnotyzują opowieścią, nakazują trzymać się każdego słowa, które za chwilę okaże się sprawcze. Niepokojąca, napinająca granice nie tylko zasad, akceptowanych zachowań, ale i ludzkich osobowości i świata, który znamy. Powieść krótka, powieść debiutantki. A trzymająca czytelnika przy sobie nie aż tak prostą historią o miłości i bardzo dobrym tempem. Bo bycie blisko jest bardzo ważne.

 Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu.
Maria Hesselanger. "Mam na imię Folkvi". Przeł. Agata Lubowicka. Wyd. ArtRage. Warszawa 2024.

 

środa, 7 sierpnia 2024

"Niebo i piekło" morze i literatura

 


"""Książki powinny naprawiać ludzi."

Czy książka może zabić? A może ocalić?

"Niebo i piekło" odpowiada na te pytania. Islandia, XIX w. Podczas połowu jeden z rybaków ginie, bo przez zaczytanie nie zabrał peleryny. Jego młody kolega postanawia oddać czytany przez niego "Raj utracony" właścicielowi. A potem skończyć ze sobą. I to jest fabuła powieści, bardzo dokładnie opisana w blurbrze. Jednak sednem tej historii jest sposób jej opowiedzenia. I rola książki jako tego, co potrafi wybawić, naprawić, otworzyć na nowo.

Język momentami pełen metafor i poetyckiego stylu konfrontuje się z czasem prostymi wyrażeniami rybaków, ludzi silnych, odpornych na niedogodności, uzależnionych od przyrody i morza. A jednak (być może przez to obcowanie  z absolutem i naturalnym pięknie) wrażliwych.
Stary Bardur nie  jest kolejnym wcieleniem Sławińskiego, on się nie zaczytuje z nostalgii i patriotyzmu, ale z potrzeby piękna. Jest urzeczony słowami wiersza Miltona, które trafiają do jego serca. Z kolei młody chłopak potrzebuje nie tyle słów, a ludzi. Spotkanie z mieszkańcami innej wioski i to takimi, którzy nie boją się żyć wg własnych wytycznych pokazuje nowy świat.

Powieść poleciła mi koleżanka z wypożyczalni widząc, że inną powieść z motywem książek oddaję, kręcąc nosem. Tu nie kręcę. Jest Skandynawia. Zimny  wiatr. Daleki fiord. Surowość. A w tym świecie: słowa.

"Literatura jest jak ocean,a ocean jest mroczny i głęboki, ale także błękitny i wspaniały, pływa w nim wiele ryb, żyje  mnóstwo najprzeróżniejszych zwierząt, a nie wszystkie z nich są dobre."
 
Jón Kalman Stefánsson. "Niebo i piekło". Przeł. Przemysław Czarnecki. Wydawnictwo WAB. Warszawa 2011.