W dniu rocznicy urodzin Agaty Christie zostałam zaproszona do udziału w pracach jury ogólnopolskiego konkursu literackiego Kryminał z Rogalinem. I okazało się, że bycie jurorem to chyba najmniej wdzięczna z wszystkich konkursowych ról. Wielokrotnie byłam uczestnikiem różnych konkursów, byłam też osobą przygotowującą innych do udziału; jurorowałam pierwszy raz. Podstawowa część pracy polegała na przeczytaniu dwudziestu pięciu konkursowych prac (koleżanki jurorki przeprowadziły wstępną selekcję, bo opowiadań na konkurs wpłynęło ponad siedemdziesiąt) oraz opatrzeniu każdej z nich recenzją i punktami. Punkty (do 1 do 5) były przydzielane za związek pracy z współczesnym lub historycznym Rogalinem, spełnienie wymogów kryminalnego gatunku, pomysłowość fabuły i język. Ale że tekst literacki to nie działanie matematyczne, czekałam na to COŚ, co sprawi, że przestanę być zwracającym uwagę na przecinki, rozwiązania fabularne, język postaci oceniającym, a będę wciągniętym w historię czytelnikiem. Zanim zabrałam się do czytania postanowiłam, że dodatkowe plusy będą miały u mnie te opowiadania, w których nie odgadnę motywu i mordercy. I trochę się zdziwiłam, bo klasycznych opowieści z zagadką do rozwiązania było niewiele. Ale taki jest współczesny kryminał-szuka inspiracji w różnych gatunkach, więc trudno się dziwić, że uczestnicy konkursu pisali też opowieści z elementem makabresek, historii o wampirach, love story, powieści historycznych czy postmodernistyczne eksperymenty językowe. Poza tym ograniczenie liczby stron tekstu też utrudniało typowe prowadzenie zagadki, ze stopniowym wyjaśnianiem motywów.
Gdy wszystkie swoje wrażenia ubrałam w punkty i uwagi, nadeszła chwila obrad. Przy czym "chwila" nie jest adekwatnym określeniem... Z przyczyn technicznych cztery jurorki rozmawiały ze mną przez głośno mówiący telefon (a same wcześniej, znając moje oceny, przeprowadziły długą dyskusję, by do ostatecznego etapu rozmów wejść z kilkoma tekstami, co do których nasze oceny były zbieżne). Dyskusje były burzliwe, bo poza punktami, liczyły się prywatne odczucia każdej z nas. O ostatecznych wynikach decydowały szczegóły (np. jedno ciekawe opowiadanie odpadło ze względu na ostatnie, kompletnie zbędne, zdanie). Wynik był kompromisem. Mnie udało się coś przeforsować, w innym wypadku zostałam przegłosowana. Taka demokracja na usługach literatury.
Odczytuję uzasadnienie pierwszej nagrody, którą za opowiadanie "Dłoń Protazego"otrzymała Adriana Surwiło |
W piątek, w pałacu w Rogalinie odbyła się gala wręczenia nagród. Była to bardzo sympatyczna i świetnie zorganizowana uroczystość, podczas której miałam nie tylko szansę przedstawić uzasadnienia naszych niełatwych wyborów i poznać kilku laureatów, ale porozmawiać już na żywo z jurorkami o ich odczuciach (nagrody rozdane, a my jeszcze o opowiadaniach;) Zgodnie doszłyśmy do wniosku, że jurorowanie to zadnie niełatwe i szkoda, że niektórym uczestnikom nie można powiedzieć dlaczego ich praca nie została nagrodzona, albo choć wspomnieć, że była brana pod uwagę przy rozdzielaniu wyróżnień (jako uczestnik różnych konkursów literackich zawsze zastanawiałam się, czy moja praca odpadł na początku, czy dopiero w ostatnim etapie oceniania). Kolejne bardzo ciekawe doświadczenie za mną... A pięknie odrestaurowany Rogalin (biblioteka robi wielkie wrażenie) trzeba jeszcze raz odwiedzić. Choć, po lekturze tych strasznych opowieści, chyba nie odważę się zrobić tego samotnie!