Kilka lat temu oglądałam balet "Grek Zorba" (z genialnym Wojtiulem w
roli Johna). Mimo recenzji nazywających spektakl "artystycznym
koszmarkiem" widziałam na twarzach widzów radość i zachwyt nad tańcem,
a bis wprawił publiczność w euforię. Wychodziłyśmy z Koleżanką z poznańskiej opery pełne dobrych myśli i optymizmu, bo czy jest lepszy bohater baletu niż wyrażający swe uczucia tańcem
Zorba?
Książka Kazantzakisa to jednak nie tylko o powieść o tańcu. Nazwanie tej opowieścią o życiu jest banałem, a próba wymienienia wszystkich wątków- przyjaźń, wiara, szczęście, miłość, kuchnia, fortuna, śmiech, przemijanie, człowieczeństwo- mija się z celem. Siłą tej historii jest główny bohater, nietuzinkowy, niezapomniany i bardzo ludzki. Aleksy Zorba jest
mordercą, oszustem, złodziejem, buntownikiem i rozpustnikiem. Ale także człowiekiem
sprawiedliwym, dumnym, opiekunem słabszych i filozofem, który nie
skończył szkół i nie czytał mądrych ksiąg, ale wiele przeżył i spotkał
wielu ludzi. Człowiekiem który, jak pisał inny Grek,Kawafis, "uczył się od tych, co wiedzą". Opowieść o nim oraz młodym, poszukującym celu/szczęścia obcokrajowcu mówi o rzeczach ważnych, a mówi pięknie, mądrze i prosto, a przy tym nie jest tanią literaturą aforystyczną. Wzrusza, bawi, zachwyca. Nie fabuła, bo nie wydarzenia są tu ważne, ważna jest Opowieść (przez duże O), wspomnienia i gawędy snute przez Zorbę pozwalają dostrzec złożoność i piękno świata, prowokują by przystanąć, pomyśleć... Czy przypadkiem nie impulsów do takiego zatrzymania pragnie się od literatury?
A zarzuty, że Zorba jest szowinistą? Cóż, wprawdzie nazywa nas "słabymi istotami", ale ma dla tajemnicy kobiet wiele zachwytu i miłości. Na pewno myślenie Zroby (także o kobietach, a myśli nich często) jest myśleniem człowieka południa i to też atut tej książki. Zorba jest typowym przedstawicielem swego narodu i tradycji, człowiekiem kształtowanym przez tysiąclecia kultury, jak również upadek tego, co było tak wzniosłe i wydawało się niezniszczalne. Być może dlatego Zorba, zahartowany przez losy przodków, umie tańczyć po katastrofie maszynerii w kopalni, umie podnieść się z klęski i żyć dalej, tak jak tysiące bezimiennych i znamienitych bohaterów. Nie przychodzi mi na myśl żaden autor, który w tak pełny i wielowymiarowy sposób opisał swój naród*, który w jednym bohaterze skumulował najważniejsze cechy, zawarł w jednej postaci wszystko, co w jego nacji piękne i występne.
Dodatkowymi przyjemnościami obcowania z tą prozą był pełen
poezji i prostoty przekład Chadzinikolau (bo kto, jak nie on przełoży dla słowiańskiej duszy duszę Greka?)i interpretacja Jerzego Zelnika
na audiobuku, niespieszna, nie przeszarżowana, za to rozumna i pełna zdrowego dystansu.Jeszcze wrócę do tej
opowieści! Dla literatury, dla humoru, dla Zorby i by lepiej zrozumieć Greków;)
*Nie wykluczam, że dokonał tego jakiś Rosjanin...
*Nie wykluczam, że dokonał tego jakiś Rosjanin...
Nikos Kazantzakis, "Grek Zorba". Muza, Warszawa 2011.