Silva rerum, czyli las rzeczy to popularna w baroku forma
piśmiennicza. Szlachta zapisywała w swoich sylwach najważniejsze wydarzenia życia rodziny, ale także przepisy
kulinarne, tajne receptury i domowe tajemnice
z różnych dziedzin. Książka Sabaliauskaitė
rozpoczyna się w momencie, gdy w rodowej sylwie
powinna pojawiać się informacja o śmierci… Śmierć otwiera i zamyka
powieść. Powieść bardzo oryginalną, bo Litwinka nie tylko pisze o czasach Rzeczpospolitej
Obojga Narodów i czyni swoich bohaterów Polakami, ale także buduje zdania pełne
barokowego przepychy, emocji i zmysłowości. I unika dialogów. Powieść napisana
jest ciągłym tekstem, autorka tłumaczyła ten zabieg z jednej strony chęcią
nawiązania do gatunku gawędy, z drugiej możliwością „obejścia” trudności językowych (ponoć w tekście oryginalnym
autorka nie szczędziła polonizmów). Być może także z tego powodu książka
wzbudziła na Litwie pewne kontrowersje.
Głównymi bohaterem tej części (Sabaliauskaitė zapowiada tetralogię) są bliźnięta Kazimierz
i Urszula Norwojszowie. Kazimierz żyje trochę w cieniu swej dominującej i
rozkapryszonej siostry, przyjaźni się z niżej urodzonym sąsiadem i szuka
odpowiedzi na pytanie, kim jest. Chłopak wyjeżdża do szkół do Wilna, a Urszula,
egzaltowanie marząc o byciu świętą, rozpoczyna nowicjat w zakonie. O ile świat studenckich działań, bijatyk i
parad wciąga Kazimierza, o tyle Narwojszówna, której pychę chce zwalczyć przełożona zakonu, traci chęć do życia w odosobnieniu.
Tak fascynacji życiem studenckim Kazimierza, jak i zniechęceniu Urszuli winien jest jeden człowiek- Jan
Kirdej Biront. Losy tej trójki zostają złączone siecią niejednoznacznych powiązań i tajemnic
dorastania.
Powieść Sabaliauskaitė to nie tylko opowieść o znajomych i wrogach rodziny Narwojszów, to historia miasta, które odbudowuje się po przejściu Kozaków. To opowieść o czasach, w których kobieta chcąc być prawdziwie wolną, szła do klasztoru, bo tylko tam miała czas na rozwój duchowy (takie myślenie reprezentuje przeorysza). To też opowieść o Wilnie wielokulturowym, w którym Francuz zajada hodowane w ogródku ślimaki. Wreszcie, to obraz brakowej rzeczywistości, gdy Radziwiłłowie urządzają wielkie uczty ku chwale Wenery, pogrzeby mają swoją teatralną oprawę, a studenci stale ćwiczą się w sztuce retoryki (i ulicznych burd). „Silva rerum” to idealne połączanie ciekawej fabuły (czyli tego, co w książce popularne) z kunsztownym językiem, bogactwem opisu i historycznych detali (czyli tego, co ważne dla czytelników wymagających od powieści więcej niż tylko opowieści). Książka wymagające czytania bez pośpiechu i wejścia w świat przeszłości o wyjątkowo żywych emocjach i bohaterach, którzy nie są obojętni.
I jeszcze słowo o
obwolucie: jest na niej fragment
kościoła Świętych Piotra i Pawła w Wilnie. Świątyni, która zrobiła na mnie naprawdę piorunujące
wrażenie... Ponad 2 tysiące rzeźb, sztukaterii, zdobień, a wszystko białe.
Barokowy przepych, ale bez kiczowatej przesady. Autorka doskonale wiedziała, jaki efekt chce uzyskać prezentując książkę z tym detalem.