Rok 1898 obfitował w ważne wydarzenia. Dla profesorowej Szczupaczyńskiej szczególnie bolesne było zamordowanie cesarzowej Sisi, przybycie do Krakowa amoralnego artysty tfu! Przybyszewskiego oraz morderstwo, które wydarzyło się podczas seansu spirytystycznego w czasie zaćmienia księżyca. Bowiem gdy siły metapsychozy krążyły wokół stolika, gdy siły witalne pchały szatańskiego Stanisława do pokoju sąsiedniego, gdy jeszcze nie aż tak słynne medium czyniło swoje sztuki, gospodarz, zacny i szanowany lekarz, został otruty...
Profesorowa chcąc nie chcąc bierze nie siebie ciężar śledztw, a przy okazji musi przygotować dom do świąt i radzić sobie z fochami przemęczonej służącej Franciszki. Szczęśliwie, jako że winni zbrodni mogą być tylko ci, którzy znajdowali się w Domu Egipskim, profesorowa nie musi kierować się do aż tak podejrzanych domostw jak podczas poprzednich śledztw. Ale z drugiej strony, czy przesiadywanie w kawiarniach, choćby nie wiadomo jak zacnych, a przede wszystkim wejście do szatańskiego lokum i spędzenie nowomodnej imprezy, jaką są huczne imieniny Sylwestra, w towarzystwie Tego Człowieka i jego świty nie jest czymś znacznie gorszym? Ale dzielna Zofia, uzbrojona w srebrny ołówek, znajomość plotek i chęć odnalezienia prawdy, nie zawaha się przed niczym. Co tu dużo mówić- odwiedzinami w jaskini zepsucia, w której rządy sprawuje sam Przybysz, zaskarbiła sobie szacunek i podziw! Poza tym, jako kobieta mająca już pewne doświadczenie, nie zawaha się ostro rozmawiać z pewnymi damami, czytać ich listów (także tych z krzyżykiem!), a nawet usiąść na krześle, choć nikt jej tego nie zaproponował! Wyrabia się Zofia, nie ma co! Szczęśliwie pewną pomocą zacnej profesorowej może służyć Tadeuszek Żeleński, który zna dekadentów i ich "sztukę". Niechybnie pewna epoka się kończy...
Trzecia przygoda Szczupaczyńskiej jest pod względem intrygi chyba najlepsza (a może po prostu ja, wierna czytelniczka niejakiej Christie, najbardziej lubię takie zagadki z określona z góry liczbą podejrzanych). Pani Szymiczkowa, zręcznymi piórami swych pomocników Dehnela i Tarczyńskiego pisze jak zwykle dowcipnie, inteligentnie, mając do swej bohaterki i Krakowa tamtych lat pewien sympatyczny dystans. Znów pojawia się "pacykarz" Wyspiański, konserwatyści czytają"Czas", kolędnicy mówią słowami spisanej przez Schillera "Pastorałki", a w listach (także tych z krzyżykiem!) mieszają się wyznania Przybysza i pani Mniszkówny. Kraków jest coraz bardziej modern, a profesorowa, choć przeświadczona o wyższości cesarskiego porządku świata, uchyla chyba drzwi nowym prądom. Bo sylwester z Przybyszewskim to nie wszystko na co ją stać! Czekam, bo moim zdaniem, Zofia Szczupaczyńska powinna jeszcze głębiej wejść w świat bohemy!
Jacek Dehnel i Piotr Tarczyński (Maryla Szymiczkowa), "Seans w Domu Egipskim". Wyd. Znak. Kraków 2018.
Pierwsza przygoda profesorowej:
Druga przygoda profesorowej: