Książki świąteczne pojawiają się na regałach od października
i choć to gatunek z dość ograniczonym czasem czytania, to wykształcił swój charakterystyczny
zbiór elementów. Musi być śnieg. Para
zakochanych. Reprezentanci różnych pokoleń, w tym obowiązkowo jakieś urocze
dziecko. Losy wszystkich postaci powinny
się mieszać i doprowadzić do finału, po którym zrobi nam się ciepło na sercu
(wbrew śniegom, lodom itp.)
Nowa książka
Magdaleny Witkiewicz to realizacja tych wytycznych, napisana sympatycznie i
wzbogacona o elementy, które pomagają tworzyć
nastrój, ale dają też trochę do myślenia.
Po kolei. Jest zupełnie
stereotypowa para- ona: sierota wychowywana przez babcie, studentka (przez całą
książkę nie dowiedziałam się czego, a jednak chciałabym wiedzieć) kochająca święta. Dziewczyna kiedyś zraniona.
On, rzutki biznesmen, któremu do tej
pory oparła się tylko jedna. Traf chce,
że spotykają się w zasypanym domku na zaśnieżonej prowincji i okazuje się… to,
co wiadome od początku. Ten wątek był
moim zdaniem najsłabszy, bo iluż już było zimnych drani, którzy okazują się ludźmi
o gołębim sercu i księżniczek, które
wychodzą z lodowej skorupy. Na szczęście
w powieści było więcej historii, które potrafiły zainteresować. Pisane z
biglem perypetie mieszkańców domu
seniora Happy End i Eleonora, która nieustanie się wybiera (na tamten świat). Losy małżeństwa, które co prawda rozwiodło się
z powodów podatkowych, ale chyba cały czas (choć czasu im brak) czuje coś do
siebie- lekko i łagodnie zarysowana miłość, przywiązanie i wspomnienia, które łączą mimo wszystko. Jest jeszcze kobieta w potrzebie
z nad wyraz rozwiniętym komunikacyjnie i emocjonalnie dzieckiem. I o ile wątek
kobiet w potrzebie i super bohaterów też już wielokrotnie był, to autorka
pokazuje, że pożegnanie z życiem w
strachu, wcale nie jest łatwe, szczególnie gdy brak wsparcia ze strony rodziny.
Wątek przemocy domowej w książce świątecznej może zaskakiwać, ale jest bardzo potrzebny, bo czasem nie widzimy, albo nie chcemy widzieć, jakie codzienne
dramaty przeżywają nasi sąsiedzi, a sytuacje młodych, pozbawionych zawodowych perspektyw
i rodzinnego wsparcia kobiet bywają naprawdę
tragiczne. Tu mamy szczęśliwe
zakończenie, ale w życiu…
Zgodnie z regułami gatunku losy tych
wszystkich postaci łączą się w wigilię i pokazują sieć powiązań rodzinnych i towarzyskich. A jak wiadomo takie powiązania to święta
rzecz najważniejsza! Książkę
czyta się błyskawicznie, lekko i łatwo. Zabrałam się za nią chwilę po tym, jak
autorka ogłosiła, że powieść zostanie ekranizowana, a potencjał na świąteczny hit (wsparty dobrą
obsadą i scenografią: dużo sztucznego śniegu!) jest. Sympatyczne czytadło na przedświąteczny czas, które
pokazuje świat lepszym, prostszym i
bardziej optymistycznym niż jest. Bo czy nie tego oczekujemy!? Nie po to wierzymy w Mikołaja?
Magdalena Witkiewicz, "Uwierz w Mikołaja". Wyd. Filia. Poznań 2019.
Magdalena Witkiewicz, "Uwierz w Mikołaja". Wyd. Filia. Poznań 2019.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz