Julien owdowiał, został sam z małym synkiem i niedokończoną
powieścią. Bo jest autorem popularnych
komedii, ale nastrój, który ma, zupełnie nie jest komediowy. Tym bardziej, że
poza napisaniem książki zobowiązał się jeszcze napisać 33 list do zmarłej żony
i wsuwać je do tajemniczej skrytki w jej grobie.
Listy zaczynają porządkować życie pisarza, a
opisywanie świata bez żony jest krokiem do zaakceptowania nowego stanu jego
świata. Bohaterami jego codzienności, a
co za tym idzie listów, stają się syn
Artur, kolega jubiler, sąsiadka i przyjaciółka jego żony oraz konserwatorka
sztuki, którą poznaje na cmentarzu.
Pewnego dnia Julien w skrytce w pomniku znajduj kamienne serce i zaczyna
przeczuwać, że ten komunikat, w jego mniemaniu, z zaświatów, może być punktu
zwrotnym. Poszukiwania nadawcy serca
oraz kolejnych elementów, które znajduje w skrytce porywają go do życia. A na końcu… będzie to, czego się spodziewamy…
i to, na co czekaliśmy,
Choć można narzekać, że fabuła bywa przewidywalna (mimo paru
fabularnych zawirowań), to tym, co mnie najbardziej ujęło w tej powieści jest
klimat. Już w poprzednich książkach ( np. "Wieczorem w Paryżu" )Barreau umiał nakreślić taki lekko nierealny,
czasem wsparty jakimś cytatem (tu wiersze Heinego) czy nawiązaniem do filmu (w
tym wypadku „Orfeusza”) lub piosenki,
klimat. Tu też poza codziennymi
sprawami, spacerami po mieście, znajdziemy elementy tworzące aurę
takiej zamglonej romantycznej opowieści, która nie jest do kończą rzeczywista,
a jednocześnie nie jest magiczna, choć bywa, może trochę- przez
zakończenie, bajkowa.
Bo to po trosze też książka o sile wyobraźni, marzeń i wspomnień. I kolejna powieść, w której pojawia się motyw pisania listów i zmarłych tyle tylko, że tu, odwrotnie niż u Ahern, listy pisze ten, który żyje). Jest nastrojowo, momentami zabawnie (mały Artur przoduje w poprawie humoru), jest tak po parysku. I w tym ulotnym klimacie tkwi przyjemność czytania.
Nicolas Barreau, "33 razy, mój kochany". Przeł. Ewa Kochanowska. Wyd Otwarte Kraków 2019.
Bo to po trosze też książka o sile wyobraźni, marzeń i wspomnień. I kolejna powieść, w której pojawia się motyw pisania listów i zmarłych tyle tylko, że tu, odwrotnie niż u Ahern, listy pisze ten, który żyje). Jest nastrojowo, momentami zabawnie (mały Artur przoduje w poprawie humoru), jest tak po parysku. I w tym ulotnym klimacie tkwi przyjemność czytania.
Nicolas Barreau, "33 razy, mój kochany". Przeł. Ewa Kochanowska. Wyd Otwarte Kraków 2019.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz