czwartek, 13 listopada 2025

"Ogród rozpaczy ziemskich" Bosch w korpo

Gdy zaczynałam pierwszy etat, pan do BHP powiedział, że jeśli przez 2 tygodnie codziennie będę budzić się z myślą "o nie, znowu ta robota!" mam wstać i pisać wymówienie. Ja skorzystałam, Marisa miała mniej szczęścia do szkolenia BHP.

 Marisa codziennie budzi się z kryzysem, że znów czeka na nią znienawidzona praca, ale wstaje i idzie grać w grę "idealny pracownik". Reguły opanowała do perfekcji: koncertowo pozoruje pracę marketingowca, gra kalendarzem i wykorzystuje innych. Po pracy niezobowiązujące spotkania z sąsiadem i wizyty w Muzeum Prado, by popatrzeć na Boscha. I tak do dawna do czasu wyjazdu integracyjnego i wyjazdu na urlop.

Narracja pierwszoosobowa oddaje bohaterce pełnię głosu: jej ironiczne, czasem dowcipne komentarze podszyte są jednak smutkiem i poczuciem utknięcia w rzeczywistości. W imię czego? Kasy, prestiżu, jutra zabezpieczonego do czasu, gdy spadną maski?  Ta część, tak samo jak fragmenty o integracji i konsekwencjach tego wyjazdu są rodzajem satyrycznego portretu ludzi z korpo, którzy żyją z tego, że wciskają innym marzenia.  Jest prawdziwie, pozornie lekko, pod powierzchnią smutno i pusto. Ostatnia część, wyczynia voltę, by Marisa dochodzi do tyleż prawdziwego, co równie banalnego jak hasła reklamowe wniosku, że najważniejsze to być kochanym. Nie do końca kupuję taki finał. Nie dzisiaj, zwłaszcza gdy książka ma być portretem pokolenia.  

 Całość kojarzy mi się to trochę ze średniowiecznym moralitetem. Czy dziś pracownik korpo nie jest najlepszym everymanem? O którego duszę walczy ułuda You Tube Premium, łatwość farmakologicznego pocieszenia i który błądzi, by ostatecznie dojść do wniosków ponadczasowych? Może tu jest ukryty ten Bosch, zawieszony między średniowieczem na renesansem? Tak to sobie (nad)interpretuję, chociaż do końca nie przyjmuję takiego rozwiązania i ta końcówka mnie trochę rozczarowuje. Za prosto.  Ale warto zajrzeć do hiszpańskiego korpo po międzynarodowe spojrzenie na globalną wioskę. 

Zupełnie na boku zostaje myśl, że dobrze, że lubię swoją pracę a przede wszystkim tych, z którymi pracuję, bo życie w piekle pozorów byłoby piekielnie męczące.

 

Beatriz Seranno, "Ogród rozpaczy ziemskich". Przeł. Ewa Ratajczyk.  Wyd. Znak. Kraków 2025. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz